Google: Polscy inżynierowie najpracowitsi

- Polacy zrealizowali najwięcej projektów spośród naszych regionalnych oddziałów - mówi w rozmowie z ?Gazetą" Nelson Mattos, wiceprezes Google

Nelson Mattos został wiceprezesem Google kilka tygodni temu. Odpowiada za wszelkie działania technologiczne i rozwój produktów w Europie, Afryce i na Bliskim Wschodzie. Internetowy gigant z Mountain View ma w tym regionie 11 ośrodków badawczo-rozwojowych, w tym centrum w Krakowie.

Szymon Jadczak: W ostatnim czasie mocno rozwijacie działalność w Europie. Skąd to zainteresowanie Starym Kontynentem?

Nelson Mattos, wiceprezes ds. technologii w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki: Nigdy nie wierzyliśmy, że możliwe jest stworzenie zestawu prawdziwie globalnych produktów z inżynierami operującymi jedynie z naszej centrali w Mountain View. A Europa jest na tyle zróżnicowana ekonomicznie i geograficznie, że nie wystarczy jeden ośrodek w tym rejonie. Tworzenie lokalnych centrów w przypadku naszej firmy nie ma nic wspólnego z obniżaniem kosztów.

W Polsce Google jest obecny już od kilku miesięcy. Czym zajmują się polscy inżynierowie?

- Nie chciałbym zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale mogę powiedzieć, że Polacy zrealizowali chyba najwięcej projektów spośród naszych regionalnych oddziałów - zostało wdrożonych ok. 10-12 produktów zrealizowanych z ich udziałem.

Obecnie Polacy wspólnie z kolegami z całego świata pracują nad rozwiązaniem problemów z systemami płatności. W tej chwili akceptujemy ok. 40 różnych form płatności na całym świecie. Inżynierowie w Krakowie pomagają zbudować rozwiązania, które umożliwią łatwiejsze płacenie za nasze usługi.

Gazety w Europie robią wszystko, żeby nie dopuścić Google do rynku ogłoszeń drobnych. Robią własne serwisy tematyczne, łączą siły z portalami. Czy Google ma jakieś plany, jeśli chodzi o współpracę lub walkę z prasą w tym zakresie?

- Nie możemy porównywać się z prasą, nie potrafimy pisać artykułów, nie jesteśmy aż tak utalentowani. Dla mnie sukcesem jest napisanie kilkuzdaniowego maila (śmiech).

Ale jeśli np. mieszkaniec Nowego Jorku chce znaleźć informację o jakimś produkcie, to musi przejrzeć 20 gazet, które zamieszczają ogłoszenia drobne. A dzięki nam może znaleźć to, czego szuka, w jednym miejscu. Gdyby wydawcy prasy mieli dostęp do naszej bazy ogłoszeniodawców, nie musieliby budować potężnych rzeszy sprzedawców i my zdecydowanie ułatwilibyśmy im funkcjonowanie. Dlatego wydaje mi się, że nasze relacje z prasą będą układały się coraz lepiej. Staramy się również bardziej angażować w branżę reklamy radiowej i telewizyjnej.

A co z telekomunikacją? Czy planujecie w najbliższym czasie zaangażować się w telefonię komórkową?

- Branża telefonii komórkowej jest wyjątkowo skomplikowana. Gdyby internet był tak skomplikowany jak komórki, nigdy nie osiągnęlibyśmy naszej obecnej pozycji (śmiech).

Jeśli jesteś małym przedsiębiorcą i chcesz zaistnieć w internecie, wystarczy wydać 15 dolarów na dostęp do sieci, stworzyć stronę i zamieścić tam swoje treści - zajmie mi to pewnie tydzień, może mniej. To samo, jeśli chodzi o reklamę - jeśli chcę przeprowadzić ogólnoświatową kampanię reklamową, wystarczy 15 minut i karta kredytowa.

A jak dotrzeć do użytkowników telefonów komórkowych na całym świecie? Nie ma wciąż dobrego rozwiązania, które mogłoby do tego posłużyć, co według mnie bardzo spowalnia rozwój tej branży na świecie. Nawet dla takiej firmy jak Google jest to ogromnie trudne, dlatego utrzymujemy bardzo dobre kontakty z operatorami i producentami. Na pewno będziemy lobbować za sprawniejszym połączeniem usług internetowych i telekomunikacyjnych.

Google lubi podkreślać świetną atmosferę panującą w firmie, wyjątkową kulturę korporacyjną. Ale przecież waszym zadaniem podobnie jak innych koncernów jest przede wszystkim zarabianie pieniędzy. Czym właściwie różnicie się od innych ogólnoświatowych przedsiębiorstw?

- Zarabianie to tylko jeden z naszych celów. Jeśli spojrzeć na nasze produkty - widać, że jesteśmy wyjątkowo nastawieni na użytkowników. W przeciwieństwie do większości konkurencyjnych firm staramy się dostarczać produkty, które z założenia są darmowe dla użytkowników. Możemy sobie pozwolić na dostarczanie takich produktów jak Gmail i innych cennych aplikacji bez płacenia za nie dzięki wpływom z reklam. A wypracowane przez nas mechanizmy sprawiają, że możemy zarabiać pieniądze w sposób, który przynosi zyski również naszym użytkownikom.

Tu ciekawostka - ostatnio przeprowadziliśmy badania nad naszymi użytkownikami. Gdy usunęliśmy reklamy z wyników wyszukiwań, okazało się, że spadł poziom zadowolenia osób korzystających z wyszukiwarki, bo użytkownicy poczuli się pozbawieni jednej z ważnych opcji wyszukiwania.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.