Cebula - stop, jabłka - stop, ziemniaki - stop

Rosja straszy zablokowaniem importu polskich produktów roślinnych przez kraje trzecie

Chodzi o polskie towary, które najpierw eksportowane są do jakiegoś innego kraju, np. na Łotwę, Litwę lub do Czech, a następnie sprzedawane są do Rosji. Tą drogą do Rosji od listopada 2005 r. trafia polska cebula, jabłka czy ziemniaki. Wcześniej były eksportowane wprost do Federacji Rosyjskiej. Jednak kiedy Rosjanie w listopadzie 2005 r. wprowadzili zakaz importu żywności z Polski, zarzucając fałszowanie certyfikatów weterynaryjnych i fitosanitarnych, nasi eksporterzy poszukali drogi okrężnej.

Po raz pierwszy Moskwa zagroziła zablokowaniem importu przez kraje trzecie już w styczniu. Na początku września groźbę ponowiła, choć nie podano wówczas żadnej daty, od kiedy taki zakaz mógłby wejść w życie. W środę już bardziej precyzyjnie groźbę sformułował szef Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego (Rossielchoznadzor) Siergiej Dankwert.

- Skierowaliśmy pismo do polskich kolegów, w którym proponujemy przeprowadzenie do końca października audytu systemu kontroli bezpieczeństwa produktów pochodzenia roślinnego dostarczanych do Rosji, i jeśli takiej możliwości nie otrzymamy, to zmuszeni będziemy ograniczyć wwóz produkcji pochodzącej z Polski za pośrednictwem innych krajów - oświadczył Dankwert agencji Interfax.

Zdaniem Rossielchoznadzoru Polska narusza bowiem rosyjskie normy fitosanitarne, eksportując przez kraje trzecie niebezpieczne dla zdrowia Rosjan warzywa i owoce. W ciągu ośmiu miesięcy tego roku rosyjscy eksperci wielokrotnie wykrywali przekroczenia maksymalnych norm stężenia pestycydów, azotanów i soli metali ciężkich w polskich produktach pochodzenia roślinnego, głównie jabłkach, kapuście i pomidorach.

Faktem jest, że rosyjskie normy skażenia są znacznie wyższe od unijnych. Jednak Generalna Dyrekcja ds. Ochrony Zdrowia i Obrony Konsumentów w Komisji Europejskiej nie widzi żadnych podstaw dla wprowadzenia ze strony Rosji embarga na polskie warzywa i owoce, gdyż ta produkcja odpowiada wszelkim obowiązującym w UE normom.

Nasz resort rolnictwa nie zgadza się z zarzutami Rosji. Podkreśla, że najwyższe dopuszczalne poziomy pozostałości środków ochrony roślin są jednolite we wszystkich państwach członkowskich UE, ich wartości zostały opracowane na podstawie wyników badań naukowych, a polskie owoce i warzywa są bezpieczne dla konsumentów.

W opinii resortu to różnica między prawem unijnym a rosyjskim, a nie niewłaściwy nadzór nad stosowaniem środków ochrony roślin w Polsce, jest przyczyną problemu podnoszonego przez stronę rosyjską.

Jednocześnie wczoraj Rosja zabroniła sprowadzania mączki rybnej z Polski z powodu wykrycia w niej białka zwierzęcego. Zdaniem Dankwerta do mączki rybnej dodawano mączkę mięsno-kostną, co jest prawnie zabronione, ponieważ w kilku krajach Unii Europejskiej rejestrowano przypadki zachorowań zwierząt rzeźnych na gąbczaste zwyrodnienie mózgu. Zakaz importu mączki wszedł w życie 3 października i będzie obowiązywać do czasu przeprowadzenia przez rosyjskich ekspertów audytu polskiego systemu kontroli bezpieczeństwa produktów rolnych dostarczanych do Rosji.

Dankwert poinformował, że w najbliższych dniach w Brukseli odbędą się rozmowy przedstawicieli Rossielchoznadzoru i Komisji Europejskiej, podczas których omówione zostaną m.in. problemy dostaw polskich produktów roślinnych do Rosji za pośrednictwem krajów trzecich, przede wszystkim - Litwy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.