Partyjny nadzorca w skarbie

Poseł PiS Dawid Jackiewicz został nowym wiceministrem skarbu. Choć do wyborów zaledwie pięć tygodni, wiceministrów przybywa

- To niepotrzebna nominacja - uważa Aleksander Grad (PO), szef sejmowej komisji skarbu. Szkoda, że premier i minister skarbu Wojciech Jasiński nie poczekali do wyborów. Rząd powinien wstrzymać się dziś z podejmowaniem poważnych decyzji w tak strategicznych resortach jak skarb czy gospodarka.

Według opozycji powoływanie nowych wiceministrów na kilka tygodni przed wyborami to rozdzielanie stołków między swoich i sięganie po odprawy. - W PiS wielu ludzi miało niezaspokojone ambicje wejścia do rządu - mówi Grad. - Teraz daje się im stołki nawet na kilka tygodni, żeby byli lojalni.

Nazwisko 34-letniego Jackiewicza, wiceszefa komisji samorządu terytorialnego, od kilku miesięcy krążyło na politycznej giełdzie jako "pierwszego rezerwowego" na liście do resortów skarbu lub gospodarki. Awans mogło mu blokować prokuratorskie śledztwo w sprawie ulicznej szarpaniny z grudniu zeszłego roku. Jackiewicz odepchnął 56-letniego pijanego mężczyznę, który zranił się w głowę i zmarł w szpitalu. Poseł twierdzi, że działał w obronie koniecznej, bo mężczyzna zaatakował wcześniej jego żonę i kilkuletniego syna. Śledztwo prokuratorskie w tej sprawie ciągnie się już pół roku. Posłowi nie postawiono jednak zarzutów.

Jackiewicz ma przejąć obowiązki odwołanego w lipcu Ireneusza Dąbrowskiego, który nadzorował strategiczne spółki LOT, KGHM i zbrojeniówkę. Jednak w resorcie ma dostać też inne zadanie. - Mam pilnować interesów skarbu w gorącym, przedwyborczym okresie, gdy większość osób jest pochłonięta kampanią, a w resorcie może nastąpić rozprężenie - mówi Jackiewicz. - Część wiceministrów to bezpartyjni fachowcy. Nie możemy sobie pozwolić na brak czujności na ostatniej prostej.

Inny polityk PiS mówi wprost: - Jackiewicz ma pilnować, by ministrowie spoza PiS nie próbowali przyspieszyć za plecami ministra Jasińskiego jakiejś prywatyzacji albo podpisać jakiejś umowy, która mogłaby zaszkodzić nam w kampanii wyborczej.

Nie udało nam się wczoraj skontaktować z resortem skarbu, żeby ustalić, czy były takie próby.

Jackiewicz zapewnia, że przyjmując funkcję wiceministra, nie chce zarobić na odprawie: - Jako poseł i wiceszef komisji samorządu terytorialnego zarabiałem miesięcznie około 9 tys. zł netto. Moje zarobki w ministerstwie będą niższe - mówi. - Odprawy też nie dostanę, bo będę pracował zbyt krótko.

Sekretarz stanu zarabia około 7 tys. zł brutto, podsekretarz - tysiąc złotych mniej. Jeśli odchodzi ze stanowiska przed upływem trzech miesięcy, dostaje równowartość miesięcznego wynagrodzenia. Po roku pracy ma prawo do dwóch pensji, a jeśli pracuje dłużej - do trzech.

Choć do wyborów zostało zaledwie pięć tygodni, w ostatnim miesiącu premier powołał dziesięciu wiceministrów, m.in. w MSZ czy resorcie rolnictwa. MSZ i Ministerstwo Rolnictwa mają już po sześciu wiceministrów. Resort skarbu - pięciu. - Nowy rząd powstanie za mniej więcej dziesięć tygodni. Jeśli jest wakat w Ministerstwie Skarbu, a minister Jasiński ma taką potrzebę, to powinien powołać wiceministra - broni nominacji Jackiewicza minister Adam Lipiński, szef gabinetu politycznego premiera (obaj z Jackiewiczem są posłami z Dolnego Śląska).

Rzecznik rządu Jan Dziedziczak dodaje. - Wybory wyborami, ale państwo musi działać. Powołanie kilku wiceministrów w ostatnich tygodniach było uzupełnianiem wakatów, które zwolniły się m.in. po koalicjantach. Piątkowa nominacja dla Dawida Jackiewicza jest prawdopodobnie ostatnia przed wyborami.

Copyright © Agora SA