Ile nas będzie kosztował przedwyborczy pakiet PiS?

Podwyżka płac w budżetówce, wzrost płacy minimalnej i przedłużenie zasad przechodzenia na wcześniejsze emerytury - oto pakiet wyborczy PiS. Premier przyjął go ?w ciemno? - dopiero dziś ministrowie zaczęli liczyć skutki budżetowe.

Projekty ustaw rząd przyjął błyskawicznie w środę. Już w poniedziałek premier Jarosław Kaczyński dogadał się we wszystkich tych sprawach z przewodniczącym "Solidarności" Januszem Śniadkiem. Porozumienie podpisano bez udziału innych central związkowych, choć np. OPZZ ma więcej członków niż "S". Obeszło się także bez udziału pracodawców.

Co znajdzie się w pakiecie? Po pierwsze, podwyżka płacy minimalnej z 900 do 1126 zł już od 2008 r. Protestowali przeciwko niej ministrowie finansów i gospodarki - Zyta Gilowska i Piotr Woźniak. - Ministrowie patrzą na rzeczywistość ze swojego resortowego punktu widzenia, choć muszą uwzględniać ogólny punkt widzenia. Zadaniem premiera jest syntetyzowanie tych punktów widzenia - stwierdził jednak Jarosław Kaczyński.

Wzrost płacy minimalnej gremialnie oprotestowali pracodawcy, którzy zgodzili się na mniejszą podwyżkę - do 1000 zł. "Podnosząc płacę minimalną, ograniczamy szanse znalezienia pracy ludziom o niskich kwalifikacjach oraz ludziom młodym, którzy stanowią większość polskich bezrobotnych (...). Rząd i związki zawodowe nie zastanawiają się również nad konsekwencjami tego kroku dla zatrudnienia na obszarach wiejskich, gdzie dominują mikrofirmy - sklepiki, małe zakłady produkcyjne, w których praca nie wymaga wysokich kwalifikacji (...). Wiele z nich będzie zmuszonych do rezygnacji z zatrudniania pracowników, których wydajność i jakość pracy nie uległa zmianie, ale wzrósł jej koszt. Problem ten może dotyczyć ok. 200 tysięcy pracowników" - czytamy w oświadczeniu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". - Lęki z tym związane są bezpodstawne, mogą szkodzić gospodarce te działania, które by zmierzały do podtrzymania tego stanu rzeczy, bo po prostu zaczniemy tracić pracowników, a już dzisiaj jest z tym wielki kłopot - replikował wczoraj premier.

Przedsiębiorcy od lat zabiegają o zróżnicowanie płacy minimalnej w zależności od regionu, ale te apele pozostały bez echa. Na podwyżkę płacy minimalnej rząd nie potrzebuje zgody parlamentu, ale musi czekać do najbliższego posiedzenia Komisji Trójstronnej, czyli do 5 września.

Jakie będą skutki budżetowe rządowego pakietu? Według naszych informacji Ministerstwo Finansów dopiero dzisiaj zaczęło je liczyć. Nie liczyło ich też Ministerstwo Pracy, które wszelkie propozycje i wyliczenia dostało z Kancelarii Premiera, a konkretnie od sekretarz stanu Małgorzaty Sadurskiej.

Według minister pracy Joanny Kluzik-Rostkowskiej dla budżetu dodatkowy koszt podniesienia płac w budżetówce to jedynie 680 mln zł. Dlaczego tak mało? Bo tak naprawdę rząd podpisał z "S" zaledwie dodatkowe 2 proc. podwyżki (rząd doliczył do tego 5 proc. z obniżenia składki rentowej, co Sejm już dawno uchwalił, a MF uwzględniło w przyszłorocznym budżecie, oraz waloryzację o wskaźnik inflacji 2,3 proc., co też było uwzględnione w budżecie).

Według Zyty Gilowskiej podniesienie płacy minimalnej to dla budżetu bezpośredni koszt 220 mln zł. Do tego trzeba jednak dodać wzrost świadczeń społecznych, które rząd ma obowiązek przedstawić Komisji Trójstronnej.

Największe koszty przyniesie przedłużenie o rok zasad obowiązywania wcześniejszych emerytur dla niektórych zawodów. Według uzasadnienia do projektu ustawy koszty w 2008 r. wyniosą ok. 1 mld zł, a 80 tys. Polaków zyska możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę. W 2009 koszty rosną już do 1,6 mld zł, w 2010 - 1,7 mld zł. Gdyby - zgodnie z zapowiedziami - wprowadzono emerytury pomostowe, kosztowałoby to tylko 20 mln zł. Najdziwniejsze jest uzasadnienie przedłużenia zasad wcześniejszych emerytur - ma ono "stworzyć dogodne warunki pracy nad ustawą o emeryturach pomostowych".

Ale to jeszcze nie koniec festiwalu wydatków. Nawet 2 mld zł może kosztować w przyszłym roku całkowite oddłużenie prawie 120 tys. rodzin spłacających tzw. stare kredyty spółdzielcze. Senacki projekt ustawy w tej sprawie chcą przeforsować w Sejmie PiS i LPR. PO i SLD raczej się nie przeciwstawią. Przeszło rok posłowie z sejmowej komisji infrastruktury przymierzali się do tego projektu jak pies do jeża. Dopiero zapowiedź przedterminowych wyborów spowodowała przyspieszenie prac. We wtorek komisja infrastruktury zdecyduje o jego skierowaniu do drugiego czytania na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

Całkowity koszt takiego przedwyborczego pakietu wyniesie więc 4 mld zł. Ale Zyta Gilowska jest optymistką. - W najmniejszym stopniu nie ingeruje to w projekt ustawy budżetowej na 2008 r., ponieważ zawiera wcześniej uwzględnione rozwiązania - stwierdziła wczoraj.

Copyright © Agora SA