Giełdy szaleją: Pszenica ważna jak ropa, mąka drożeje

Unia próbuje zatrzymać wzrost cen zbóż. Już płacimy więcej za mąkę i chleb, lada chwila zdrożeją makarony.

Wczoraj na giełdzie towarowej w Paryżu padł cenowy rekord - pszenica w kontraktach na wrzesień kosztowała po 6,93 dol. za buszel (czyli ok. 590 zł za tonę). Jeszcze drożej było wczoraj w Moskwie - za buszel na wrzesień płacono 7,23 dol. Tak wysokie ceny przy przyszłych kontraktach oznaczają, że kupcy spodziewają się dalszych podwyżek.

Rosyjscy analitycy, na których powołują się wczorajsze "Wiedomosti", twierdzą, że cena pszenicy będzie w tym roku wywierała taki wpływ na światową gospodarkę jak cena ropy.

To dlatego, że głównych eksporterów ziarna, czyli Australię, Nową Zelandię, Europę i Rosję, dotknęła klęska nieurodzaju. Jednocześnie na świecie rośnie popyt na biopaliwa, na produkcję których idzie coraz więcej pszenicy. Do tego już w roku ubiegłym świat zużył więcej pszenicy, niż jej wyprodukował, więc na zaspokojenie popytu wykorzystano zapasy z lat poprzednich. Tak niskiego poziomu zapasów jak obecnie nie było od lat - wszyscy liczyli na uzupełnienie rezerw z tegorocznych zbiorów. Dziś już wiadomo, że nie tylko nie ma zboża na zapasy, nie wiadomo też, czy wystarczy na bieżący popyt. Dlatego cena pszenicy już nie "idzie" w górę, ale "galopuje".

A za pszenicą drożeje mąka, makarony i pieczywo. Na początku sierpnia kilogram mąki makaronowej kosztował 81 gr za kg, w połowie miesiąca już 1,02 zł. Wczoraj przekroczył 1,20 zł. - Robimy podwyżki! Właśnie piszę nowy cennik na makarony - mówi Marek Dąbrowski, szef Polskiej Izby Makaronów. - Mąka drożeje w takim tempie, że kalkulacje z poprzedniego tygodnia możemy wyrzucić do kosza. I sądzę, że to nie koniec tegorocznych podwyżek.

Podobnie uważają piekarze. - Pieczywo już podrożało o blisko 20 proc., a wiemy, że od poniedziałku młynarze znowu podnoszą ceny chlebowej mąki. Wszyscy na tym zarabiają, ale to my musimy na końcu tego łańcucha tłumaczyć klientom, dlaczego chleb jest droższy. I do nas mają pretensję - żali się piekarz Kazimierz Czekaj.

Na razie zdrożało pieczywo w piekarniach i małych sklepach. Ale najdalej w ciągu 30 dni, kiedy wygasną zawarte wcześniej kontrakty, podrożeje też w wielkich sieciach handlowych.

Polscy rolnicy są w wyjątkowo dobrej sytuacji, zbiorą bowiem w tym roku ok. 24 mln ton ziarna, czyli o 25 proc. więcej niż w roku ubiegłym. A to oznacza, że staliśmy się głównym źródłem zaopatrzenia w pszenicę dla wielu krajów. Na południu Europy zboże zostało dosłownie wypalone przez słońce - tak jest na Węgrzech, w Czechach, na Słowacji, w Chorwacji, Grecji, we Włoszech. Po raz pierwszy chyba w historii do Polski po ziarno przyjeżdżają kupcy węgierscy - dotychczas było zawsze odwrotnie. We Francji i w Niemczech zboże zalały deszcze. Fatalnie jest na Ukrainie zwanej spichlerzem Europy - tak fatalnie, że rząd w obawie przez brakami na własnym rynku zakazał eksportu pszenicy. W rezultacie od początku żniw do Polski przyjeżdżają kupcy z Unii, głównie z Niemiec, i wykupują na pniu, co tylko się da. A to napędza cenę. Pierwsze tegoroczne ziarno od razu sprzedawano o 40-50 proc. drożej niż w trakcie ubiegłorocznych żniw, potem pszenica drożała o 20 zł dziennie na tonie i na początku tego tygodnia przekroczyła 800 zł.

Ale od dwóch dni coś się zmieniło - niemieccy kupcy nie chcą już płacić ponad 800 zł. To dlatego, że zaniepokojona wzrostem cen Bruksela zdecydowała się wprowadzić bezcłowy kontyngent na pszenicę kanadyjską. Pierwsze statki z kanadyjskim ziarnem przybiją do portu w Hamburgu najwcześniej za dwa tygodnie, ale sama decyzja Unii wystarczyła, by przyhamować wzrost cen w Europie. Cena pszenicy zza oceanu z dowozem do Hamburga wyniesie ok. 920 zł za tonę. Polska pszenica, gorsza jakościowo od kanadyjskiej, będzie więc atrakcyjna dla zachodnich kupców tylko poniżej 850 zł (muszą jeszcze doliczyć sobie koszty transportu, nawet do 50 zł do tony). I taka cena - 850-860 zł za tonę - powinna się utrzymać w najbliższym czasie.

Ale te rachuby mogą zawieść. Wszystko będzie zależało od wielkości kanadyjskich dostaw. Kanada rozwija intensywnie program biopaliw, do którego zużywa swoją pszenicę. Import z Kanady może więc być mniejszy i droższy, niż planowali analitycy unijni. A polscy wielcy dostawcy pszenicy (ok. 60 tys. rolników, którzy praktycznie decydują o naszym rynku) jeszcze w ogóle nie sprzedają ziarna. Liczą na dalszy wzrost cen.

- Poniżej 900 zł nie będę sprzedawał - powiedział nam jeden z nich. - Taką cenę pszenica przekroczy jeszcze tej jesieni, a na wiosnę będzie po 1 tys. zł.

Copyright © Agora SA