Unijni urzędnicy są poirytowani, że mimo nalegań w dalszym ciągu nie dostali kompletnych planów restrukturyzacyjnych, a także gwarancji dotyczących ograniczenia mocy produkcyjnych. Komisja wciąż nie ma pewności, że pieniądze z budżetu państwa zagwarantowały stoczniom samodzielne funkcjonowanie i długoterminową rentowność. A to oznacza, że brak jej argumentów, by zgodzić się na rządowe wsparcie.
Rozmówcy Polskiego Radia w Brukseli mówią, że najgorsza sytuacja jest ze stocznią Gdańsk. Komisja Europejska, narzekając na współpracę z Polską, docenia jedynie rolę resortu gospodarki i ministra Piotra Woźniaka, ale zdaje sobie sprawę, że nie wszystko zależy od niego.
Tymczasem sprawa jest poważna. Jeśli okaże się, że wsparcie z budżetu miało jedynie pomóc w spłacie długów i w sztucznym utrzymaniu stoczni na rynku, Komisja uzna pomoc publiczną za nielegalną. Wtedy stocznie będą musiały zwrócić pieniądze, co grozi ich upadłością.