Nowy szef TP SA: Na ciężkie czasy?

Maciej Witucki, prezes Lukas Banku, usiadł w poniedziałek za sterami największego polskiego operatora telekomunikacyjnego. Czy uda mu się poprawić wizerunek TP SA i zakończyć wojnę z regulatorem rynku?

O zmianie szefa TP SA mówiło się co najmniej od zwycięstwa PiS w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Markowi Józefiakowi, kojarzonemu z lewicą (m.in. z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i ministrem skarbu Wiesławem Kaczmarkiem), do końca kadencji pozostało ledwie kilka miesięcy. Skąd więc tak nagła zmiana? Być może France Telecom, strategiczny inwestor TP SA, liczy, że nieco złagodzi to bezkompromisowy kurs Urzędu Komunikacji Elektronicznej kierowanego przez Annę Streżyńską. Jej decyzje i kary są coraz bardziej dotkliwe dla finansów spółki.

- Zasadniczy powód zmiany prezesa jest taki, że po bardzo długich poszukiwaniach znaleźliśmy kandydata, który wydawał się idealny na to stanowisko - tak wyjaśniał zmianę Andrzej Koźmiński, przewodniczący rady nadzorczej TP SA. Rada wskazała Wituckiego już 28 sierpnia.

Z banku do telekomu

39-letni Witucki karierę zawodową związał z Francją i francuskimi firmami. Zaczynał od banku Cetelem, współtworząc jego strategię na polskim rynku. Jesienią 2001 r. Witucki przechodzi do Grupy Credit Agricole, a rok później, gdy Francuzi przejmują kontrolę nad Lukas Bankiem, trafia do jego zarządu. Awansuje na stanowisko wiceprezesa, jest odpowiedzialny za pion kredytów konsumenckich. W marcu 2005 r. zostaje prezesem Lukas Banku. Pod rządami Wituckiego wyrósł on na drugą siłę na rynku kart kredytowych (z ponad 600 tys. kart ustępuje tylko PKO BP). Jako pierwszy zaczął szukać klientów w hipermarketach.

Maciej Witucki nie chce, do czasu objęcia nowego stanowiska, wypowiadać się w mediach. Co mówią o nim byli współpracownicy? - Bardzo dobry fachowiec, doskonale poruszający się w strukturach korporacyjnych - mówi Janusz Tchórzewski, były wiceprezes Lukas Banku, a dziś prezes spółki Ultimo zajmującej się windykacją długów. - W bankowości konsumenckiej liczą się tak naprawdę dwie rzeczy - sprzedaż i zarządzanie ryzykiem. Maciej doskonale opanował obie. I doskonale wyczuwa rynek - dodaje.

- Przesadą byłoby widzieć go jako autora sukcesów, bo "pociąg już jechał", kiedy przyszedł do Lucas Banku. Poza tym decydujący głos ma właściciel - Credit Agricole. Do takiej roli, wykonawcy, Maciej jest przyzwyczajony - ocenia jeden z bliskich współpracowników. - Trzeba jednak przyznać, że potrafi umiejętnie dobierać pracowników, słuchać ich i motywować - dodaje.

- Z jednej strony można by powiedzieć, że przyszedł na gotowe - mówi z kolei Michał Macierzyński z portalu Bankier.pl. - Ale to nie do końca tak. Witucki pojawił się w bardzo trudnym okresie, kiedy odeszło wiele osób, które ten bank współtworzyły. Wcześniej przez rok, półtora Lukas przysiadł, nie rozwijał się.

Prywatnie o Wituckim też wiadomo niewiele. Jego hobby to strzelectwo. W jednym z wywiadów przyznał, że często czyta fragmenty Trylogii swoim córeczkom: jedenasto- i czteroletniej.

TP SA na rozdrożu

Marek Józefiak nie miał na koncie tak spektakularnych sukcesów biznesowych w TP SA. A jednak, kiedy chwali się, że w ciągu pięciu lat "przekształcił urząd ds. telefonów w nowoczesną firmę", nie sposób nie przyznać mu racji. Biura z wijącymi się kolejkami zdesperowanych klientów zastąpiły eleganckie salony sprzedaży usług. Gigant został odchudzony - po restrukturyzacji z 60 tys. pracowników Grupy TP SA pozostała tylko połowa. W podobnej skali zredukowano długi, które pięć lat temu przekraczały 14 mld zł i zagrażały działaniu spółki.

Józefiak potrafił przy tym utrzymać dominującą pozycję TP SA, na którą przypada połowa obrotów na rynku usług telekomunikacyjnych (w telefonii stacjonarnej 80 proc.). Za pomocą kruczków prawnych już na samym początku szefowania udało mu się zablokować ekspansję pierwszego dużego konkurenta - spółki NOM. Konkurencja była tak słaba, że nie była w stanie nawet wykorzystać kompromitacji firmy przy okazji uruchomienia uniwersalnego serwisu telefonicznego - tzw. błękitnej linii. System informatyczny początkowo nie wytrzymał i zlecenia klientów szły w kosmos.

Obecnie na pierwszy rzut oka firma ma się bardzo dobrze. Grupa TP SA miała w ciągu trzech kwartałów niemal 14 mld zł przychodów (2,1 proc. więcej niż przed rokiem) i 1,7 mld zł czystego zysku. Komórkowy Orange notuje wzrost przychodów o 20,5 proc. w skali roku (według TP SA jest nr. 1 na tym rynku), zaś Neostrada ma już 1,5 mln klientów, stając się wręcz synonimem internetu w Polsce.

Jest też druga strona medalu. Józefiak powstrzymał NOM, ale niedługo po tym pojawiło się groźniejsze Tele2. W tradycyjnej telefonii przychody spadały średnio o 5-7 proc. rocznie, bo klienci wybierali komórki, a firma, by utrzymać swój wysoki udział w rynku, musiała obniżyć ceny w połączeniach długodystansowych. Józefiak zapobiegł katastrofie, wprowadzając droższe abonamenty z naliczaniem sekundowym (w miejsce impulsowego) i dużą liczbą nietaryfikowanych ("darmowych") połączeń telefonicznych, np. "Darmowe weekendy i wieczory".

- Józefiakowi sprzyjał czas i na dziś kondycja firmy jest bardzo dobra. Ale stoi ona o krok od bardzo ważnych zmian na rynku - mówi analityk DI BRE Banku Michał Marczak.

Jakie to zmiany? Energiczna szefowa UKE naciska na obniżki opłat pobieranych od klientów i innych operatorów. Podjęła też wiele decyzji, które mogą kosztować TP SA utratę części przychodów i zmusić do dalszej redukcji zatrudnienia. Np. konkurenci będą mogli przejąć obsługę połączeń telefonicznych wraz z abonamentem, abonenci giganta zaś zyskają dostęp do tańszego szerokopasmowego internetu innych firm po łączach TP SA. Klienci korzystający z Neostrady wkrótce nie będą musieli płacić dodatkowo za abonament telefoniczny.

Również dynamiczny rozwój telefonii komórkowej, która jest motorem firmy, może znacznie osłabnąć już w przyszłym roku, bo rynek się już nasyca. Tymczasem zagrożeniem dla finansów firmy są wysokie kary, którymi bez skrępowania szafuje UKE. Ostatnia opiewała na - bagatela - 100 mln zł.

W telekomunikacji ma miejsce rewolucja - klienci coraz częściej wybierają supertanią telefonię internetową zamiast droższych tradycyjnych połączeń. Firma, by zatrzymać klientów, musi inwestować w nowe, kosztowne usługi - właśnie wprowadziła telewizję i wideo na żądanie.

Czy francuski pomoże Wituckiemu

Witucki w licznych wywiadach powtarzał, że nie chce być klasycznym bankierem, poważnym, srogim, w ciemnym, trzyczęściowym garniturze: - Sukcesy na współczesnym rynku bankowym osiągają ci, którzy do tego, co robią, podchodzą bez nadmiernego zadęcia.

Dlatego, co podkreślają współpracownicy Wituckiego, przejście do TP SA, do wciąż niemal urzędniczej struktury, może być dla niego pewnym szokiem kulturowym. W dodatku TP SA to firma trudna do zarządzania: związki zawodowe są bardzo silne, a nawet w najsilniejszym udziałowcu trudno mieć oparcie. Nieoficjalnie mówi się o silnych tarciach między frakcjami ludzi z France Telecom.

- Maciej jest bardzo ostrożny i wyczuwa, kto idzie na dno, kto w górę. I odpowiednio zmodyfikuje swoje plany - mówi anonimowo jeden z byłych współpracowników. - Maciej ma ten dar, co często dobrzy politycy. Jest ujmujący - na spotkaniu usłyszy pan to, co chce pan usłyszeć.

Józefiak potrafił się postawić i zagrozić dymisją. Twardo negocjował kwestię rebrandingu i sprzedaży udziałów sieci komórkowej. Francuzi chcieli szybko przemianować Ideę na swój Orange i pobierać z tego tytułu około 3 proc. przychodów firmy. Skończyło się na 1,6 proc. Chcieli, by TP SA odkupiła od nich udziały w sieci za co najmniej 5,8 mld zł. Skończyło się na o miliard niższej kwocie.

Józefiak potrafił oprzeć się zarówno naciskom FT, jak i polityków, np. przeciw zamykaniu BOK-ów. Zawsze powtarzał: - Ale co ja powiem akcjonariuszom?

Otrzymał propozycję pracy w jednej ze spółek FT. Nie wiadomo jeszcze, czy ją przyjmie. W TP SA pozostanie do lutego.

Witucki nie ma silnego zaplecza politycznego, ale z pewnością łatwiej mu będzie się dogadywać z Francuzami, którzy często kończyli tę samą szkołę (Witucki studiował w École Centrale Paris).

Największe wyzwania przed nim to poprawa wizerunku TP SA w oczach klienta i dogadanie się z regulatorem rynku. W Lucas Banku Witucki walczył o klientów z większymi bankami. Teraz sytuacja się odwraca. Stojąc na czele byłego monopolisty będzie walczył ze skubiącymi TP SA mniejszymi rywalami.

- W tej firmie potrzebne są głębokie zmiany. A nie tylko akcje promocyjne "Neostrada za złotówkę" - mówi jeden z analityków.

Niewykluczone, że gigant wejdzie teraz na rynek, który prezes Lukas Banku zna od podszewki - czyli kart kredytowych. - Na przykład karta kredytowa TP SA: za każdą wydaną złotówkę abonent zyskuje dodatkową minutę na rozmowy przez telefon - zapala się jeden z naszych rozmówców. - To byłaby rzecz rewolucyjna. Wtedy powiedziałbym: wow! To jest nowa jakość.

Copyright © Agora SA