Mieszkanie w TBS na własność?

Lokatorzy z czynszówek należących do Towarzystw Budownictwa Społecznego będą mogli wykupić mieszkania - zapowiedział minister budownictwa Antoni Jaszczak. Czy pomysł jest realny?

Jaszczak ogłosił publicznie swój plan w Poznaniu, w czasie poniedziałkowej konferencji Towarzystw Budownictwa Społecznego świętujących właśnie dziesięciolecie działalności. Minister zastrzegł jednak, że prace nad stworzeniem projektu stosownej ustawy ruszą nie wcześniej niż za kilka miesięcy. Dla ministerstwa priorytetowe są obecnie inne projekty, m.in. o planowaniu przestrzennym i prawo budowlane.

Dla wielu z prawie 70 tys. rodzin zajmujących mieszkania w TBS-ach możliwość wykupu mieszkania byłaby istnym darem z niebios. Obecne prawo nie daje tym ludziom takiej nadziei, mimo iż wielu sfinansowało nawet 30 proc. kosztów budowy mieszkania. W dodatku w czynszu spłacają oni kredyt, który na ten cel zaciągnął ich TBS w Krajowym Funduszu Mieszkaniowym (KFM).

Na zjeździe TBS-ów Jaszczak, którego na stanowisko ministra wskazała Samoobrona, przekonywał, że proponowane przez niego rozwiązanie zwiększy atrakcyjność mieszkań budowanych przez TBS-y. Wczoraj w rozmowie z "Gazetą" wyznał jednak, że to na razie tylko "jego chciejstwo". Dodajmy, że podobny pomysł od kilku miesięcy chodzi po głowie zastępcy Jaszczaka Piotrowi Styczniowi, ale ten nie odważył się go publicznie zaprezentować.

Prezes Stargardzkiego TBS Piotr Mync, który za rządów AWS pełnił funkcję wiceministra rozwoju regionalnego i budownictwa, radzi lokatorom i potencjalnym klientom TBS-ów, by nie robili sobie zbytnich nadziei. - Obawiam się, że nie uda się stworzyć zasad wykupu, które byłyby społecznie akceptowalne i sprawiedliwe także w stosunku do tych, którzy kupili mieszkania za kredyty komercyjne - mówi Mync. - Ponadto status lokatorów w TBS-ach jest bardzo zróżnicowany. Jedni partycypowali w kosztach budowy np. w 30 proc., a inni w 15 czy 10 proc. Są też i tacy, którzy w ogóle nie ponieśli tego typu kosztów lub poniósł je ich zakład pracy albo gmina. Dochodzi też kwestia rozliczeń z budżetem państwa, który dotuje kredyty dla TBS-ów. Jeszcze kilka lat temu ta dotacja była bardzo duża. Mync wspomina, że kiedy ruszały pierwsze inwestycje, oprocentowanie kredytów komercyjnych sięgało 35 proc. Wtedy kredyty dla TBS-ów były o przeszło połowę tańsze. Poza tym budżet umarzał im 10 proc. wartości inwestycji. Obecnie kredyt z KFM kosztuje tylko 3,5 proc., a mimo to TBS-y zaapelowały do rządu o zmniejszenie oprocentowania.

To oznaczałoby zwiększenie wydatków budżetowych. Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), który zarządza funduszem, podaje, że program budownictwa czynszowego pochłonął już 5,5 mld zł, z czego lwią cześć wyłożył budżet państwa. Od pięciu lat bank zmuszony jest posiłkować się kredytami z Banku Rozwoju Rady Europy i Europejskiego Banku Inwestycyjnego.

Według Mynca mimo tanich kredytów umożliwiających zakup mieszkania TBS-y wciąż mają wielu klientów. W dużych aglomeracjach ustawiają się nawet kolejki. Tam ceny mieszkań własnościowych mogą przyprawić o zawrót głowy, a nie każdemu bank pożyczy np. 200 tys. zł. Tymczasem, żeby dostać mieszkanie w TBS, trzeba mieć oszczędności na sfinansowanie 30 proc. kosztów budowy i na kaucję. TBS zwraca te wpłaty, odpowiednio zwaloryzowane, w momencie wyprowadzki. Czynsz jest z reguły wyższy niż w czynszówkach komunalnych, ale niższy od rynkowego.

BGK poinformował, że najwięcej mieszkań czynszowych powstało w Krakowie, Szczecinie, Poznaniu, we Wrocławiu, w Białymstoku i Warszawie.

Czy zmiana zasad w TBS-ach jest uczciwa?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.