Chodzi o projekt "dyrektywy ramowej o usługach interesu publicznego". Prace nad nią zaczną się najprawdopodobniej 12 września.
Może ona zanegować wiele z tych liberalnych zapisów, które udało się - po ciężkich bojach - wybronić w "dyrektywie usługowej". W tej ostatniej pojawia się zapis, że "usługi o charakterze publicznym" mogą być wyłączone spod liberalizacji. Pytanie tylko, jakie to usługi? Czy tylko edukacja publiczna? A może także usługi medyczne? Dostawy gazu?
Część europarlamentarnych socjalistów - piszących projekt "dyrektywy ramowej o usługach interesu publicznego" - forsuje dwa rozwiązania: wprowadzenie do nowego prawa listy tych rodzajów usług, które nigdy nie mogłyby zostać poddane normalnej konkurencji rynkowej; danie państwom członkowskim UE zielonego światła dla samodzielnego definiowania, co jest, a co nie jest "usługą interesu publicznego", wyłączoną spod reguł konkurencji.
- Ta nowa dyrektywa może rozciągnąć definicję usług interesu publicznego na wiele dziedzin. Efekt byłby taki, że w niektórych państwach, np. we Francji, dyrektywa usługowa [ta wcześniejsza - red.] praktycznie przestałaby obowiązywać - ostrzega prof. Dariusz Rosati, eurodeputowany SdPL.