Uwaga na AGD z internetu

Polacy coraz chętniej kupują sprzęt AGD w sklepach internetowych. Jednak ich klienci mogą natknąć się na trywialny problem - dostawę towaru do mieszkania

Gdy kurier Masterlinka przywiózł pani Aleksandrze z warszawskiej Ochoty pralkę kupioną w sklepie internetowym, w pierwszej chwili myślała, że żartuje. - Wywołał mnie na ulicę, nawet nie wyładował pralki z samochodu, i chciał, żebym ją zabrała. Pralka waży ponad 50 kg. Pytam, kto to wniesie, bo jestem w domu sama. Usłyszałam, że to nie jego problem, on swoje zrobił - relacjonuje.

Internetowe sklepy ze sprzętem AGD mają bogatą ofertę, a przede wszystkim bywają tańsze (niekiedy nawet o kilkanaście procent) niż sklepy tradycyjne. Klienci w Polsce już zauważyli te zalety i korzystają z nich coraz chętniej. - Niemal całe wyposażenie kuchni do nowego mieszkania kupiłem przez internet. Zaoszczędziłem 2,5 tys. zł - opowiada Tomasz, dziennikarz z Krakowa.

- Jeszcze cztery lata temu mało kto przypuszczał, że klienci będą chcieli kupować artykuły gospodarstwa domowego w sieci. Dziś ludzie poszukują zmywarek, piekarników, okapów, lodówek i pralek. Widzimy duży wzrost popularności artykułów AGD. Tylko w lipcu szacujemy go na 10 proc. w porównaniu z czerwcem - mówi Łukasz Narożny z internetowej porównywarki cen Ceneo.pl (serwis prezentuje ofertę około 20 sklepów z takim sprzętem, użytkownicy mogą tam m.in. porównać ceny towarów).

Internetowy handel AGD staje się sporym biznesem i jest już jasne, że z czasem może stać się konkurencją dla zwykłych sieci handlowych. Wrocławski sklep Hoopla.pl, jeden z największych e-sklepów AGD w kraju, sprzedał w pierwszym półroczu towary za ponad 10 mln zł. To o 40 proc. więcej niż zakładała sama firma. Sprzedaż rośnie tak szybko, że na cały rok sklep prognozuje przychody rzędu 30 mln zł.

Problem jest jeden - dostawa. Choć warunki dostawy dużego sprzętu AGD w polskich e-sklepach różnią się w szczegółach, to reguła jest niemal wszędzie podobna - sklepy wydają towar kurierowi i reszta ich w zasadzie nie obchodzi. A wewnętrzne regulaminy nie zobowiązują kurierów do wnoszenia lodówek czy kuchenek do mieszkań. Historia naszej czytelniczki brzmi absurdalnie, ale kurier miał prawo zostawić sprzęt pod klatką schodową (w końcu wynegocjowała, by zabrał pralkę z powrotem, za dwa dni wniosło ją dwóch kurierów za dopłatą).

Rzecz w tym, że o ile w tradycyjnych sklepach można łatwo umówić się na transport sprzętu do mieszkania za dopłatą, to kupując przez internet, bardzo trudno sobie to zagwarantować. Zadzwoniliśmy na infolinię jednego z e-sklepów. Chcemy kupić dużą lodówkę, warunek - dostawa do lokalu na trzecie piętro. - Będzie pan musiał próbować sam dogadać się z kurierem, czy wniesie lodówkę. Ale w firmie kurierskiej powiedziano nam, że większość kurierów pomaga wnosić sprzęt za rozsądną stawkę - mówił konsultant.

- A jeśli trafię na kuriera, który tego nie robi? Zostanę z lodówką na ulicy?

- Rozumiem problem, ale nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Może uda się panu wnieść tę lodówkę ze znajomym albo sąsiadem?

Podobnie wyglądała rozmowa w dwóch innych sklepach. W jednym miejscu w internecie (sklep AGDExpert.pl) znaleźliśmy gwarantowaną usługę wniesienia ciężkich sprzętów (za dopłatą), ale tylko na terenie Warszawy.

- Klient w internecie kupuje taniej, ale coś za coś. Musi się liczyć z tym, że wniesienie towaru jest po jego stronie - mówi Przemysław Szydłowski, wiceprezes Hoopla.pl. - Sklepy internetowe nie mają własnej "floty", korzystają z tego, co oferują firmy kurierskie, i muszą zgadzać się na ich warunki. Dlatego na razie będzie tak, jak jest - mówi Szydłowski.

Niektóre sklepy na swoich witrynach jasno uprzedzają o tej sytuacji, inne nie. - Amatorszczyzna - komentuje inna czytelniczka, która z tego powodu zrezygnowała z kupienia lodówki przez internet. - Wszelkie szczegóły dostawy chcę dograć w tym sklepie, w którym kupuję sprzęt. Nie obchodzą mnie regulaminy firmy kurierskiej ani negocjacje na ulicy.

Copyright © Agora SA