W środę Komisja Europejska poinformowała, że musi nałożyć kolejną gigantyczną grzywnę na Microsoft (280,5 mln euro), ponieważ amerykański koncern - mimo ponawianych ostrzeżeń ze strony Brukseli - nadal nie zastosował się do wydanej jeszcze w marcu 2004 r. decyzji antymonopolowej.
Komisja stwierdziła w niej, że Microsoft złamał unijne prawo konkurencji. I nakazała koncernowi m.in. przekazanie (odpłatne) konkurentom niektórych kluczowych informacji o swoich programach.
Informacje te miały umożliwić programom do obsługi serwerów wytwarzanym przez konkurentów Microsoftu lepsze współdziałanie z systemem operacyjnym Windows dominującym na światowym rynku oprogramowania dla komputerów PC.
Radykalne kroki podjęte przeciwko Microsoftowi poparła w środę większość członków Komisji Europejskiej. Dwóch komisarzy otwarcie zgłosiło jednak wątpliwości - Brytyjczyk Peter Mandelson (odpowiedzialny za sprawy handlowe) oraz polska komisarz ds. polityki regionalnej Danuta Hübner. Według uczestników tej dyskusji w środę, gdy cała Komisja podejmowała ostateczną decyzję w sprawie Microsoftu, Hübner otwarcie stanęła w obronie koncernu. Nasi rozmówcy twierdzą, że ma to związek z proamerykańską polityką prowadzoną przez polskie władze.
Tym informacjom stanowczo zaprzecza polska komisarz. Przyznaje jednak, że w sprawie Microsoftu zabrała w środę głos. - Zgłosiłam swoje wątpliwości. Spytałam tylko komisarz Neelie Kroes, czy wie, jakie będą skutki tego działania - relacjonuje Hübner. - Przecież tutaj chodzi o cały proces. Wszyscy tylko mówią o tym, że na Microsoft trzeba nałożyć kolejną grzywnę. Ale co się stanie, jeśli ten koncern wygra proces przed unijnym sądem [Microsoft zaskarżył do trybunału decyzję Komisji z 2004 r.] - powiedziała "Gazecie" Hübner. - Nawet przez głowę mi nie przeszło, żeby bronić Microsoftu - dodała polska komisarz.