Gazety na e-papierze już w 2007 r.?

Czy elektroniczny papier będzie największą rewolucją w branży wydawniczej od czasów Gutenberga?

Fani Toma Cruise'a być może pamiętają tę scenę. W filmie "Raport mniejszości" jeden z pasażerów metra czyta wydanie "USA Today". I nie jest to gazeta, jaką znamy z kiosków. Zamiast szeleszczącego papieru cienki plastikowy wyświetlacz, na którym automatycznie zmieniają się informacje i zdjęcia.

Fabułę "Raportu..." można by spokojnie wrzucić do szufladki science fiction. Ale gazetę z metra już nie.

Takie cienkie plastikowe wyświetlacze są już bowiem na rynku - znane szerzej pod określeniem "e-papier". Na pierwszy rzut oka trudno tu wietrzyć rewolucję - w końcu jeśli mamy np. komórkę lub laptop podłączony do internetu, to możemy się połączyć z serwisem internetowym tradycyjnej gazety, na którym informacje są aktualizowane na bieżąco. Rzecz wtym, że np. na ekranie komórki niezbyt wygodnie przegląda się wiadomości. Nieco lepiej jest z laptopami, ale te są zwykle ciężkie (2-3 kg) ina baterii pracują tylko kilka godzin. Minusem jest też to, że tradycyjne wyświetlacze świecą, co przy intensywnym czytaniu jest męczące dla oczu. E-papier ma zaś tę zaletę, że tekst widzimy w świetle odbitym, jakbyśmy czytali zwykłą papierową gazetę. No i pożera znacznie mniej prądu.

Na rynku jest kilka wersji elektronicznego papieru - najpopularniejszą technologią jest na razie E-Ink, czyli cyfrowy atrament. Na płachcie o grubości ok. 2 mm mamy kilkadziesiąt milionów mikroskopijnych, czarno- -białych kapsułek zanurzonych w specjalnym oleju. Reagują one na bodźce elektryczne, wyświetlając odpowiednio albo jasny, albo ciemny obraz. Ze złożenia tych milionów kapsułek na wyświetlaczu pojawią się litery czy zdjęcia.

Weźmy na przykład iLiad - urządzenie stworzone przez spółkę iRex Technologies (spółka zależna koncernu Philips). iLiad to czytnik z wbudowanym elektronicznym papierem. Można podłączyć go do internetu (np. bezprzewodowo, w standardzie Wi- -Fi) iz serwera wydawcy ściągnąć aktualne informacje. Ma pamięć o pojemności 224 MB - co przy obecnych dyskach twardych nie robi może wrażenia, ale wystarczy na kilkadziesiąt książek zapisanych w postaci cyfrowej. Co więcej, elektroniczny czytnik może odtwarzać pliki MP3. Podobne urządzenie o nazwie Librie promuje choćby Sony.

iLiad przypomina wyglądem palmtopa z czarno-białym ekranem (innymi słowy jest to e-papier włożony w obudowę z przyciskami sterującymi). Nie można go więc zwinąć -jak gazetę -i wsadzić do kieszeni. Ale firmy takie jak Plastic Logic czy Fujitsu pracują już nad doszlifowaniem technologii, która pozwala na zwinięcie e-papieru w rulon (ściągać informacje będzie można dzięki przyciskom na dotykowym ekranie). Warto wspomnieć, że pomysł krąży w branży co najmniej od dekady. Ale dotąd próby kończyły się fiaskiem, bo z jednej strony ceny prototypów przedstawianych przez takie koncerny jak Philips czy Sony były mało zachęcające, z drugiej - brakowało oferty wydawców. Teraz rozwój technologii pozwolił na śmielsze próby.

We Francji przymiarki do wprowadzenia własnej e-gazety czyni już dziennik ekonomiczny "Les Echos", w Belgii od kwietnia testuje go gospodarczy dziennik "De Tijd". Pod koniec kwietnia włoska L'Espresso Group podpisała umowę z iRex Technologies na testowanie e-papieru - dziennik "La Repubblica" ma być pierwszą włoską elektroniczną gazetą.

Na razie to tylko testy, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, wydawcy zapowiadają, że ich e-gazety trafią do szerszego grona za dwa lata, a może i w przyszłym roku.

To oczywiście nie przypadek, że pierwsze do testowania e-papieru zabrały się gazety ekonomiczne. - E-gazety to będzie prestiżowy produkt dla VIP-ów i sposób na stworzenie elitarnego grona czytelników danego tytułu - mówi Krzysztof Urbanowicz, szef firmy doradczej Mediapolis. Jego zdaniem to właśnie menedżerowie, czyli grupa docelowa pism ekonomicznych, jako pierwsza sięgnie po e-gazetę, tak jak po każdą inną nowinkę. Urbanowicz dodaje, że na polskim rynku nad wprowadzeniem takiej oferty dla czytelników powinny się przede wszystkim zastanowić: "Gazeta Prawna", "Puls Biznesu"czy "Rzeczpospolita".

Entuzjaści nowej technologii twierdzą, że wyprze ona gazety drukowane. Choćby dlatego, że dla wydawców epapier ma oznaczać oszczędności na druku idystrybucji. I to nawet o tyle, że będzie się opłacało rozdać swoim najlepszym prenumeratorom (np. dużym korporacjom) czytniki za darmo.

Plusy są też takie, że powstanie cała gama dodatkowych usług dla czytelników (np. będą mogli zamówić śledzenie kursu akcji wybranych spółek giełdowych czy informacje o imprezach kulturalnych w mieście).

Ale e-gazety czeka jeszcze długa droga. Rynek nie zaczął nawet raczkować, a i sam elektroniczny papier ma pewne ograniczenia, które mogą nieco przyhamować jego rozwój. Po pierwsze, urządzenia nie są tanie (ok. 400-500 dol.). Po drugie, czytniki e-papieru są przeznaczone głównie do czytania gazety - choć można je podłączyć do internetu, nie umożliwiają surfowania po sieci. Po trzecie, jeśli kupimy np. czytnik od "De Tijd", to będziemy mogli czytać tylko informacje przygotowane przez belgijskiego wydawcę. Co - jak na wysoką cenę - jest pewną niedogodnością. - Dlatego wydawcy będą się łączyć w konsorcja, tak by kupując jeden e-czytnik, czytelnik miał dostęp do kilku tytułów -uważa Urbanowicz.

Czy nowa technologia może zagrozić tradycyjnej prasie? - E-papier będzie koegzystował z prasą drukowaną przez wiele, wiele lat - mówi Urbanowicz. - Prasa nie zniknie. Przewiduje on jednak, że popularyzacja e-papieru spowoduje, że rację bytu stracą takie spółki jak np. Zinio Systems (umożliwia kupno czasopism wwersji elektronicznej, w formacie PDF). -To prymitywny pomost między papierem a serwisem online i tego typu przedsięwzięcia zanikną.

Copyright © Agora SA