Nowe technologie podbijają medycynę

Nowe technologie informatyczne i telekomunikacyjne mogą znacznie obniżyć koszty leczenia, ale i przynieść duże zyski producentom sprzętu. Ochroną zdrowia zainteresował się Intel, największy na świecie producent komputerowych procesorów

Dziś, używając karty płatniczej, mogę zapłacić niemal w każdym sklepie na świecie albo wypłacić z bankomatu pieniądze. W końcu i numer konta, i pieniądze na nim to nic innego jak informacja zapisana w postaci cyfrowej - mówi Sharad Gandhi z Intela w rozmowie z "Gazetą". - Tymczasem gdybym chciał nawet w tym samym mieście ściągnąć z innego szpitala wyniki moich badań, to byłby z tym kłopot.

Gandhi kieruje oddziałem, który odpowiada w Intelu za "cyfrowe zdrowie", czyli wykorzystanie nowych technologii w dziedzinie opieki zdrowotnej w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki.

Oszczędności na e-leczeniu

Dziś jednym z głównych problemów są choroby przewlekłe: cukrzyca, nadciśnienie, astma czy alergie. Szacuje się, że odpowiadają one za 80 proc. kosztów, jakie ponosi opieka zdrowotna w Europie Zachodniej i USA. To niemałe pieniądze, np. z chorobą Alzheimera boryka się ok. 4,5 mln Amerykanów, co kosztuje podatników ok. 61 mld rocznie.

Według danych ONZ w 2000 r. populacja 60-latków na świecie liczyła 600 mln osób. W 2025 będzie ich dwukrotnie więcej.

Co technologia może poprawić w naszym zdrowiu? - Przede wszystkim obniżyć koszty leczenia. Zdrowie też jest informacją i może być przedstawione jako ciąg zer i jedynek. Alergie, choroby przebyte w ciągu ostatnich kilku lat, brane leki, szczepionki, wyniki badań - mówi Gandhi. - Zwykle w innym szpitalu lekarze nie mają dostępu do takich kompletnych danych i wysyłają pacjentów po raz wtóry na badania. A to kosztuje - dodaje.

Jako przykład podaje sieć szpitali Esklepios w Niemczech (ok. stu placówek). Niezależnie o tego, w którym z nich znajdzie się pacjent, lekarze mogą ściągnąć z serwera jego medyczną historię. Co więcej, każdy z pacjentów dostaje swój elektroniczny chip (umieszczany np. na pasku na nadgarstku) z przypisanym do niego numerem. Znacznik transmituje sygnał radiowy. Wystarczy, że lekarz wejdzie do pokoju z urządzeniem, które odbierze sygnał, i łącząc się bezprzewodowo ze szpitalnym serwerem, wyciągnie plik z historią pacjenta odpowiadający danemu numerowi.

Dlaczego Intel zdecydował się na wejście w technologie związane z ochroną zdrowia? - Do stworzenia takich systemów potrzebne będą komputery o dużej mocy obliczeniowej. My w tym biznesie działamy od lat - przekonuje Gandhi.

Ile Intel spodziewa się zarobić na tym rynku, tego Gandhi już nie mówi. Nie ujawnia też kwot, jakie koncern inwestuje w tę dziedzinę. Na razie firma ma tylko prototypy urządzeń, które mają usprawnić działanie szpitali. Medycyna to wielka szansa dla firmy. Intel zmagający się z rosnącą konkurencją na rynku procesorów, m.in. ze strony AMD, szuka nowych źródeł przychodów. Zamierza dołączyć do takich koncernów jak Philips, GE, Siemens czy Honeywell, które sprzedają już swoje rozwiązania raczkującego jeszcze rynku.

Dziś system Siemensa w jednym szpitalu nie współpracuje w pełni z systemem Philipsa w innym szpitalu. - Tworzymy koalicję producentów, by jakoś rozwiązać ten problem i opracować jeden wspólny standard - mówi Gandhi.

To niejedyny problem - trzeba też będzie zapewnić pacjentowi prywatność. Czyli dopilnować, by np. okulista miał dostęp tylko do potrzebnych mu informacji o pacjencie, a nie do wszystkich.

Do wdrożenia elektronicznych kart pacjenta dopiero przymierzają się Holandia, Francja i Niemcy. Komisja Europejska ma długofalowy plan, by podstawowe dane o pacjencie były dostępne z każdego miejsca w Europie.

Diagnoza na odległość

Jednak rola nowych technologii nie kończy się na stworzeniu cyfrowej bazy danych o pacjentach. Dużą nadzieję koncerny (lekarze zresztą też) pokładają w telemedycynie, czyli m.in. diagnozowaniu pacjenta przebywającego w domu. Może on dzięki odpowiednim urządzeniom przekazywać informacje o stanie zdrowia przez internet lub sieć komórkową do szpitali czy lekarza.

Tak działa opracowany przez Philipsa system Motiva - pacjent do domu dostaje specjalną przystawkę do telewizora oraz bezprzewodowe urządzenia mierzące tętno czy wagę. Poprzez łącze szerokopasmowe dane trafiają na serwer ośrodka medycznego, zaś pacjenci swoje wyniki mogą oglądać na ekranie telewizora, tam też mogą zobaczyć informacje wysyłane im przez pielęgniarki (np. przypomnienie o wzięciu leku czy zalecenia dietetyczne).

Jak szacują analitycy firmy badawczej Parks Associates, rynek urządzeń i usług dla monitorowania pacjentów przebywających w domu wzrośnie za cztery lata do ponad 2,5 mld dol. (wobec 461 mln dol. w ubiegłym roku).

Również w Polsce telemedycyna staje się faktem. W Instytucie Kardiologii w podwarszawskim Aninie od trzech lat działa całodobowy serwis monitorujący chorych na serce. - Obecnie mamy pod opieką 80 pacjentów z całej Polski - mówi Adam Koprowski z Instytutu.

Pacjenci nie przebywają w Instytucie. Każdy z nich ma małe urządzenie z elektrodami, którym może sam przeprowadzać badanie serca w domowych warunkach. Takie przenośne EKG można połączyć z telefonem komórkowym i wysłać dane do systemu komputerowego w Instytucie (komórka służy tu jako modem). Tam dane zostaną zapisane w postaci elektronicznej, a dyżurny lekarz może od razu ocenić stan zdrowia chorego.

- Są plany, by taką opieką objąć kilka tysięcy pacjentów - mówi Koprowski. Będzie to możliwe, jeśli powstanie centrum telemedycyny. Ma ono zostać sfinansowane ze specjalnego funduszu rządu norweskiego. Sprzęt nie jest jednak tani - jeden aparat kosztuje ok. 1 tys. zł. - Dlatego częściowo finansujemy je z różnych grantów naukowych - mówi Koprowski.

Jan Radwański, dyrektor techniczny z Pro-Plus, firmy produkującej takie aparaty, mówi, że korzysta z nich ponad 30 ośrodków w całej Polsce. Większą popularnością cieszą się jednak tańsze urządzenia analogowe. W tym wypadku wystarczy do niego przyłożyć słuchawkę telefonu. Urządzenie zamienia sygnał EKG na dźwięk, a dekoder po drugiej stronie - na widoczny na ekranie komputera wykres pracy serca.

- Takich aparatów sprzedaliśmy kilkanaście tysięcy, cyfrowych około tysiąca - mówi Radwański.

Korzyść z EKG na odległość? Choćby taka, że po operacji można szybciej wypisać pacjenta ze szpitala.

Ale są i inne plusy. - Moja kuzynka mieszka w Zakopanem i do niedawna miewały napady arytmii - opowiada Koprowski. - Problem polegał na tym, że ataki były bardzo nieregularne i nie można było postawić diagnozy.

Udało się dopiero, gdy kuzynka zapisała pracę serca na urządzeniu Pro-Plus i przesłała dane do Instytutu. To umożliwiło diagnozę, a potem operację. - Po atakach nie ma dziś śladu - mówi Koprowski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.