Rosyjsko-amerykański konflikt o muzykę w sieci

Jeśli ta strona będzie działała, Rosja może mieć problemy z wejściem do WTO - grozili niedawno amerykańscy politycy. - Jesteśmy spółką rosyjską i działamy zgodnie z rosyjskim prawem - ripostuje AllofMP3.com

Serwis AllofMP3.com, który sprzedaje muzykę za grosze, od sześciu lat jest solą w oku wielkich koncernów. Pobiera 1 centa za 1 megabajt przesłanych danych. W rezultacie jedna piosenka w AllofMP3 kosztuje kilka centów, podczas gdy w iTunes, najpopularniejszym w sieci sklepie z e-muzyką, trzeba zapłacić 99 centów. Co więcej, pliki nie są zabezpieczone (można je kopiować do woli), klient sam też może wybrać format, w jakim chce kupić utwór. AllofMP3 oferuje kilkaset tysięcy utworów - można tam znaleźć np. albumy Beatlesów w wersji cyfrowej, gdzie indziej niedostępne.

- To czyste piractwo - grzmi IFPI, czyli Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego. I twierdzi, że sklep sprzedaje muzykę bez pozwolenia ani nie płaci tantiem. W ub.r. rosyjska policja wszczęła postępowanie przeciwko AllofMP3, ale nic podejrzanego nie znalazła (rosyjskie prawo mówi bowiem o płytach CD oraz DVD, ale piosenek w postaci cyfrowej nie uwzględnia).

Ostatnio do akcji włączyli się amerykańscy politycy, którzy naciskali na rosyjskie władze, by stronę AllofMP3.com zamknięto. Do sądu wybierają się też brytyjskie wytwórnie muzyczne - w Wlk. Brytanii AllofMP3 ma 14-proc. udział w rynku i przegrywa tylko z iTunes (44 proc.).

"AllofMP3 działa od sześciu lat. Przez ten czas różne instytucje rządowe sprawdzały legalność strony i żadna nie udowodniła łamania prawa" - czytamy w oświadczeniu spółki Media Services, właściciela serwisu. IFPI widzi to inaczej. - Ściąganie plików z AllofMP3.com jest nielegalne w większości krajów - mówi prawnik IFPI Lauri Rechardt.

Serwis na swojej stronie zaznacza, że nie zna przepisów innych krajów i nie jest odpowiedzialny za to, czy kupują w nim zagraniczni użytkownicy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.