Błękitna kara

Telekomunikacja Polska zapłaciła 1,2 mln zł kary nałożonej przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za fatalne działanie telefonicznego serwisu dla abonentów, tzw. Błękitnej Linii

Spółka wprowadziła nowy serwis kosztem ponad 200 mln zł. Zamysł był szczytny - zamiast dreptać do punktów obsługi klienta, klienci załatwią wszystko pod bezpłatnym numerem 93 93 przez całą dobę, np. zgłaszając awarie, składając reklamacje czy zamawiając usługę. Niestety, system okazał się niewydolny i dopiero po wielu miesiącach udało się go okiełznać. Klienci narzekali na wolne realizowanie zleceń, a nawet ich "gubienie".

W kwietniu 2004 r. prezes urzędu Cezary Banasiński uznał, że TP SA naruszyła zbiorowe interesy konsumentów, i nakazał natychmiastowe wprowadzenie zmian w Błękitnej Linii. Operator nie odwołał się od decyzji i zapowiedział wykonanie 11 konkretnych zaleceń UOKiK.

Mimo to skargi na działalność spółki napływały do urzędu szerokim strumieniem, a TP SA nie dotrzymała terminów wprowadzenia usprawnień. Błękitna Linia stała się obiektem niezliczonych żartów (ostatnio: "Chuck Norris zadzwonił na Błękitną Linię. I załatwił swoją sprawę"). Ponieważ zaległe reklamacje, skargi, zgłoszenia i zamówienia zostały uporządkowane dopiero po 141 dniach od daty wskazanej przez UOKiK, nałożył on na spółkę w marcu 2005 r. 4,2 mln zł kary. Po odwołaniu się TP SA zredukował karę do 1,2 mln zł.

Od początku roku przedsiębiorcy ukarani przez urząd za naruszenie przepisów antymonopolowych wpłacili do budżetu państwa ponad 7,1 mln zł. Najwięcej - prawie 4,5 mln zł - za nadużywanie swojej pozycji rynkowej musiała wysupłać Poczta Polska.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.