WIG pokonał historyczną barierę 40 tys. pkt

Trwa serial rekordów giełdowej hossy. Najstarszy i najszerszy indeks WIG po raz pierwszy w historii pokonał 40 000 pkt, a WIG20 zmierza do granicy 3000 pkt

Giełdowa koniunktura gwałtowanie przyśpieszyła przed tygodniem. W efekcie w zeszły piątek indeks WIG poprawił rekord wszech czasów i do pokonania symbolicznego poziomu 40 000 pkt potrzebował nieco ponad 200 pkt., czyli zaledwie 0,5 proc. W poniedziałek nastroje na parkiecie były dobre, bo od rana rosły ceny akcji także na innych giełdach naszego regionu: w Budapeszcie i Pradze.

WIG pokonał próg marzeń inwestorów w drugiej połowie sesji i utrzymał rekord do zamknięcia notowań. Od poniedziałku wynosi on 40 073,44 pkt

- Uczestniczymy w ważnym momencie historycznym giełdy. Startowaliśmy z poziomu 1000 pkt, a to oznacza, że w ciągu 15 lat kursy akcji wzrosły 40-krotnie - powiedział cytowany przez PAP prezes warszawskiej giełdy Wiesław Rozłucki.

Poniedziałek był wielkim dniem rekordów na parkiecie. Poza WIG najwyższą wartość w historii osiągnął indeks 20 największych i najbardziej płynnych spółek WIG20, a także barometry średniaków (MIDWIG) i maluchów (WIRR). Najwyższe notowania były udziałem firm z sektora budowlanego, spożywczego, a także banków.

- Polska nie jest osamotniona. Dobre nastroje są także na większości giełd w Europie - powiedział agencji Reuters zarządzający w DWS Investment Jarosław Niedzielewski.

Analitycy są zgodni: u źródeł hossy leży napływ świeżego kapitału na rynki wschodzące, w tym do Warszawy. Zagraniczne fundusze inwestycyjne kupują u nas akcje, bo wierzą, że mimo politycznych zawirowań gospodarka będzie rosła w szybkim tempie, co wpłynie na poprawę wyników finansowych firm. Inflacja pozostaje pod kontrolą, co zwiększa szansę na cięcia stóp i spadek dochodowości bezpiecznych sposobów oszczędzania, np. lokat bankowych czy obligacji.

- Nastroje na giełdzie od początku roku są dobre. W dwa miesiące napłynęło na rynki wschodzące prawie tyle kapitału zagranicznego, co przez cały zeszły rok. Niestety, nie ma u nas dużych publicznych ofert prywatyzacyjnych i wolny kapitał nie ma ujścia. To, co zaskakuje, to skala i tempo wzrostów, ale taki jest już urok hossy - powiedziała nam Ewa Radkowska, zarządzająca funduszami w ING Investment Management.

- Wyniki krajowych funduszy akcji były w 2005 r. bardzo dobre, co przyciąga nowych klientów, którzy widzą, że mogą lepiej zarobić niż na lokacie bankowej czy funduszu gotówkowym. I zarządzający nie mają wyboru: muszą kupować akcje, bo muszą coś zrobić z powierzanymi im pieniędzmi - dodaje Radkowska.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.