Komórka domowa w TP SA

Telekomunikacja Polska i jej komórkowe ramię - Orange - chcą pozyskać klientów z miejsc, do których nie opłaca się jej ciągnąć tradycyjnych linii telefonicznych. W określonym miejscu będą mogli rozmawiać z komórki po niższych stawkach - jak w telefonii stacjonarnej.

TP SA rozpoczęła w poniedziałek sprzedaż nowego abonamentu - "Plan domowy". Klient, który nie może liczyć na przewodowy telefon, będzie mógł teraz skorzystać z usług sieci Orange na dogodnych warunkach. Jak? Musi mieć numer komórkowy w tej sieci i za pomocą SMS-a aktywować specjalną strefę w miejscu, gdzie chciał podłączyć linię stacjonarną. Strefa ta może mieć od kilkudziesięciu metrów do kilku kilometrów w zależności od liczby okolicznych przekaźników (w miastach jest ich najwięcej i tym samym strefa jest najmniejsza). Będąc w zasięgu strefy i dzwoniąc lokalnie do abonenta TP SA, użytkownik "Planu domowego" zapłaci znacznie mniej niż w przypadku zwykłych połączeń komórkowych - 12 groszy za minutę, choć do każdego połączenia należy dodać opłatę inicjacyjną w wysokości 20 groszy. Stawki za połączenia są zbliżone do mocno ostatnio promowanego abonamentu "Plan TP 60 minut za darmo".

Kiedy abonent opuści zdefiniowaną strefę, operator naliczy mu 75 groszy za każdą minutę rozmowy. Abonament kosztuje 50 zł z VAT, ale można go zużyć na rozmowy (daje to co najmniej 70 nietaryfikowanych minut). Rozpoczynającego rozmowę klienta operator informuje sygnałem dźwiękowym, czy znajduje się w swojej strefie. - Klienci, którym jesteśmy w stanie w danej chwili założyć zwykłą linię telefoniczną, nie będą mogli skorzystać z tej usługi - zastrzega rzecznik TP SA Barbara Górska.

Niskie ceny usługi działają tylko w jedną stronę - jeśli ktoś dzwoni do abonenta "Planu domowego" z numeru TP SA, to zapłaci jak za zwykłe połączenie z komórką. Na przykład użytkownik "Plan TP 60 minut za darmo" zapłaci od 73 groszy do 1,10 zł za minutę rozmowy w zależności od pory dnia i nocy.

TP SA nie podaje szacunków, ilu klientów może się zainteresować nową usługą. Wcześniej w miejscach bez możliwości położenia linii telefonicznej spółka oferowała klientom urządzenia radiowe, które wykorzystują starą, analogową sieć Centertela, poprzedniczkę Orange. Dzięki niej własny telefon stacjonarny ma ponad 200 tys. abonentów, ale połączenia są znacznie niższej jakości.

Nie wszędzie nawet takie wyjście jest możliwe i zdarza się, że TP SA płaci odszkodowanie osobom (43 zł miesięcznie - koszt abonamentu standardowego), które zamówiły linię telefoniczną, a nie mogą się jej doczekać.

Mało tego, okazję do podbierania TP SA takich klientów zwietrzył już trzy lata temu operator sieci komórkowej Plus, korzystając z tego, że ma zasięg praktycznie w całym kraju. Oferuje on usługę "Dom Plus", która umożliwia korzystanie z telefonu domowego z kartą SIM. Bezprzewodowy aparat (przypominający zwykły kablowy) kosztuje od 99 do 199 zł, zaś klient może wybrać abonament za 30 lub 60 zł z odpowiednio 60 i 120 darmowymi minutami. Minuta rozmowy lokalnej i międzymiastowej kosztuje 18 groszy, ale nie ma opłaty inicjacyjnej, więc w przypadku krótkich połączeń oferta Plusa wygrywa z TP SA.

Z kolei komórkowa Era próbowała skubnąć TP SA, wprowadzając dwa lata temu usługę "Moja okolica" - na wybranym obszarze użytkownik komórki mógł dzwonić taniej. - Zrezygnowaliśmy z niej, bo nie cieszyła się wielką popularnością. Skorzystało z niej łącznie około 10 tys. osób - mówi Zbigniew Lazar z Ery. - Klienci nie lubią się zastanawiać, czy do kogoś mogą zadzwonić o danej godzinie i danym miejscu, żeby było taniej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.