Plaga oszustw telekomunikacyjnych

Przekręty telekomunikacyjne stały się w Wielkiej Brytanii najczęściej spotykanym rodzajem oszustw. Przynętą jest z reguły rzekoma wygrana. By ją dostać, trzeba oddzwonić pod podany numer. Ofiarami padają miliony osób

Kanciarze są na fali i idą z duchem czasu - ostrzega brytyjski magazyn konsumencki "Which?". Aby oszacować skalę rozmaitych oszukańczych przedsięwzięć wymierzonych w przypadkowych konsumentów, przebadał on w zeszłym roku reprezentatywną próbę ponad tysiąca osób. Wyniki opisane w piątek przez internetowy serwis BBC są szokujące. Aż 28 mln Brytyjczyków - to ponad połowa całej populacji - spotkało się do tej pory z próbą oszukania ich przez zorganizowanych kanciarzy. Przynętę połknęło około 5 mln osób.

Jak się okazuje, najczęściej praktykowane obecnie oszustwa to te dokonywane za pomocą technologii telekomunikacyjnych. Typowy przekręt wygląda tak: dzwoni telefon, głos w słuchawce informuje o wygraniu nagrody w jakiejś promocji, wylosowaniu wycieczki zagranicznej itp. Trzeba tylko oddzwonić na wskazany numer i potwierdzić wygraną. Jak łatwo się domyślić - pod tym numerem kryje się wysoko płatna automatyczna infolinia, której jedynym zadaniem jest utrzymanie ofiary jak najdłużej na linii i błyskawiczne nabijanie impulsów.

Z badania "Which?" wynika, że telefon od oszusta zadzwonił już u co trzeciego dorosłego Brytyjczyka. Ilu z nich oddzwoniło? Aż 2 mln osób. - Naiwni lądują na liście frajerów i wkrótce potem stają się obiektem kolejnej próby oszustwa - mówi Kassie Smith, współautorka badania.

Wielka Brytania ma jedne z najlepszych przepisów pozwalających na wykrywanie i ściganie takich praktyk. Równocześnie jednak na Wyspach rynek telefonicznych serwisów jest jednym z największych w Europie. A po udanych łowach naciągacze szybko zmieniają miejsce i sposób działania.

W zeszłym roku afera wybuchła po tym, jak okazało się, że klienci ściągający niezwykle popularny dzwonek z nagraniem Crazy Frog byli potem bombardowani reklamowymi SMS-ami. Mało tego, musieli za nie płacić - nie wiedząc o tym - po 3 funty sztuka!

Ale teleoszuści to nie tylko problem Brytyjczyków. W Japonii plagą od lat są wan-giri, połączenia inicjowane przez komputer i przerywane przed odebraniem telefonu. Zwykle "ofiara" oddzwania, aby sprawdzić, kto próbuje z nią nawiązać kontakt. A po drugiej stronie czeka już na nią serwis erotyczny.

Takie usługi do tanich nie należą. W Niemczech za korzystanie z jednej z nich przez minutę klient może zapłacić nawet 50 euro. W Polsce najdroższe połączenie telefoniczne z serwisem premium kosztuje ponad 7 zł za minutę. - W naszym kraju tego typu oszustwa zdarzają się sporadycznie. Dostawców usług obowiązuje kodeks etyczny, a jeśli pieniądze zostały zdobyte w tak wątpliwy sposób, operator ma prawo nie rozliczyć się z dostawcą - przekonuje Leszek Kułak, wiceprezes MNI, największego dostawcy telefonicznych usług premium w Polsce.

Zaostrzone przepisy wprowadzono kilka lat temu po pladze nadużyć związanych z dialerami, czyli programami, które umożliwiają pobieranie opłat od internautów korzystających z wdzwanianego dostępu do sieci (za pomocą modemu). Za sprawą naciągaczy i bez wiedzy użytkownika dialery przełączały modem z normalnego numeru dostępowego do sieci na drogi numer rozrywkowy z puli 0-700.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.