Słodka reforma mimo polskiego sprzeciwu

Mniejsza produkcja, niższe ceny. Mimo naszego sprzeciwu UE przeprowadzi reformę rynku cukru. Koalicja przeciwników reformy się rozpadła, bo inne państwa potrafiły wynegocjować korzystne dla siebie rozwiązania

Na reformie mogą skorzystać unijni konsumenci. Za cztery lata cukier w hurcie ma być tańszy niż obecnie o mniej więcej 35 proc. Jednak eksperci ostrzegają, że na półce w sklepie aż tak nie potanieje. A to dlatego, że ponad połowę produkowanego w Europie cukru zużywają zakłady przetwórcze jako dodatek do soków, słodyczy, przetworów. I raczej nie obniżą swoich wyrobów, bo nie robiły tego w przeszłości, gdy cukier taniał. A to oznacza, że cukier sypki aż tak nie stanieje.

Jurgiel: to nie porażka

Polska w obronie naszych plantatorów opowiadała się przeciwko reformie. W czwartek po południu została jednak po prostu przegłosowana. I to miażdżącą większością głosów: tylko jeszcze Grecja do końca mówiła "nie".

Jednak polski minister rolnictwa nie chciał przyznać się do porażki. - Sześć naszych postulatów na 25 łącznie zostało spełnionych. Jeśli inne kraje poparły tę reformę, to pewnie niedługo będą żałować - zapewniał dziennikarzy Krzysztof Jurgiel.

Komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer-Boel oraz przewodnicząca obradom brytyjska minister rolnictwa Margaret Beckett triumfowały. - To historyczny dzień. Podjęta dziś decyzja zagwarantuje przyszłość dla całego europejskiego sektora cukrowego. Przez 40 lat nie był on reformowany - powiedziała Beckett.

UE zabrała się do reformy ze względu na werdykt Światowej Organizacji Handlu. WTO orzekła, że unijny system kwot cukrowych, dopłat eksportowych i skupu interwencyjnego jest niezgodny ze światowymi zasadami handlu i szkodliwy dla innych państw-producentów, zwłaszcza z Azji i Ameryki Południowej.

Uzgodniona reforma składa się z wielu elementów. Najważniejsze z nich to: obcięcie o 36 proc. cen cukru (to o 3 pkt. proc. mniej niż pierwotnie proponowano); podwyższenie dopłaty dla plantatorów do 64,2 proc. utraconych dochodów (początkowo proponowano 60 proc.); możliwość podwyższenia dopłat do prawie 100 proc. dla plantatorów w tych państwach, w których produkcja cukru zostanie ograniczona o więcej niż połowę.

Na razie limity produkcji cukru nie zostaną odgórnie obniżone - Bruksela ma nadzieję, że niektórzy producenci i plantatorzy sami zaczną wycofywać się z produkcji. Jeżeli to nie nastąpi do 2009-10 r., to wprowadzone zostaną cięcia obowiązkowe w kwotach.

Nieprzejednana Polska

Komisja Europejska oraz przewodzący Unii w tym półroczu Brytyjczycy bardzo długo starali się przekonać naszą delegację, że projekt reformy jest dla Polski dobry. Jednak kolejne propozycje kompromisu składane w środę wieczorem i w nocy przez unijnych dyplomatów Polska wciąż odrzucała, mówiąc, że to za mało.

A wiele innych krajów potrafiło wydobyć od Brytyjczyków ważne ustępstwa. Najwięcej w nocnych rozmowach udało się uzyskać Włochom: ich tymczasowy limit produkcji został powiększony, zaoferowano też więcej pieniędzy dla producentów, którzy zaprzestaną produkcji.

Minister Beckett i komisarz Fischer-Boel otwarcie mówiły, że są zaskoczone nieprzejednaną postawą polskiego rządu. - Wszystkim krajom było ciężko, wszystkie miały swoje własne problemy - mówiła Beckett.

- Nie mam wątpliwości, że Polska musi zrestrukturyzować swój sektor cukrowniczy. Ta reforma będzie doskonałym do tego narzędziem - powiedziała "Gazecie" Fischer-Boel. - Byłam naprawdę zaskoczona polską postawą. Było dla mnie bardzo dziwne, że polski minister nie wykorzystał wszystkich możliwości - podkreśliła, nie chcąc jednak ujawnić, jak wyglądały rozmowy.

To udało się nam ustalić nieoficjalnie. Komisja Europejska zaproponowała wszystkim niezadowolonym serię rozmów dwustronnych. - W ich trakcie państwa mogły przedstawić nam postulaty, które były dla nich najważniejsze. Polski minister tego nie zrobił. Wolał poczekać do czwartkowych obrad, by przedstawić listę kilkunastu żądań. Ale wtedy już było po wszystkim - mówi nasz informator.

- Ja wywodzę się z Polski, mam swoją pewną godność - komentował Jurgiel. Zapewniał, że Polsce nic nie oferowano.

"Gazeta" zapytała ministra, czy nie nie popełnił błędu. Czy zrobił Pan rachunek zysków i strat, bo może warto było zmniejszyć produkcje w zamian za pewne rekompensaty? Tak jak uczyniła to większość państw Unii? - Myślę że nie warto. Moim zdaniem Polska powinna być samowystarczalna w produkcji cukru - mówi Jurgiel.

Jakie konsekwencje?

Jakie będą konsekwencje reformy dla polskiej branży? Jej przedstawiciele mówią, że złe. - Jestem zbyt zdenerwowany, by komentować to, co się stało - mówi Kazimierz Kobza ze związku plantatorów buraka cukrowego.

Przyznaje jednak, że obecny projekt reformy jest dla nas korzystniejszy niż pierwotna wersja. Głównie dlatego, że utrudni nieco cukrowniom skorzystanie z tzw. Funduszu Restrukturyzacji na zamykanie zakładów. Właśnie niezwykle atrakcyjna zapłata, jaką Unia przewiduje za zamykanie cukrowni (w celu ograniczenia produkcji), spędza sen z powiek polskim plantatorom.

Bruksela chce płacić po 730 euro za tonę limitu produkcji cukru, jeśli zakład z niej zrezygnuje. Nasi rolnicy obawiali się więc, że zachodnie koncerny - należą głównie do niemieckich plantatorów i mają ok. 60 proc. polskiego rynku - zamkną u nas zakłady, zgarniając za to wielkie pieniądze. Zaś nasi rolnicy zostaną z burakami cukrowymi na lodzie.

Komisja Europejska zapewnia jednak, że teraz państwa członkowskie będą miały wpływ na to, jak zostaną wykorzystane dopłaty dla cukrowni na wstrzymanie produkcji. Jest więc szansa na to, że rząd zastopuje ich zamykanie w polsce.

Cała reszta reformy już się jednak cukrownikom nie podoba - nie ma żadnych barier zabezpieczających rynek unijny przed zalewem taniego cukru z Brazylii, a ustalona cena interwencyjna nie będzie tu hamulcem. Nie tylko dlatego, że jest za niska, ale przede wszystkim Bruksela ustaliła ścisłe limity jej stosowania - może wykupić tylko 600 tys. ton rocznie. To zbyt mało, by zrównoważyć kilka milionów ton taniego cukru z Brazylii, jaki może napłynąć po zniesieniu ceł.

O swoją przyszłość boi się Krajowa Spółka Cukrowa, polski koncern, który jest w trakcie kosztownej modernizacji. - Reforma uderza w nas w momencie, kiedy nie jesteśmy jeszcze gotowi stawić jej czoła. Chcą jej kraje, które unowocześniły swoje zakłady dzięki temu, że przez kilkadziesiąt lat na rynku cukru panowała stabilizacja - mówi Łukasz Wróblewski z KSC.

Minister Jurgiel zapewnia, że rząd będzie się starał ograniczyć negatywne efekty czwartkowej decyzji Rady UE. - Naszym podstawowym założeniem jest nie ograniczać produkcji cukru w Polsce.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.