Czy Polacy chcą kupować polskie produkty

Tak! Warunek? Muszą być przekonani, że zostały zrobione w kraju. Wtedy ich sprzedaż rośnie o 100 proc.!

Źródlana woda Kropla Beskidu pojawiła się na rynku na początku roku. W lawinie telewizyjnych reklamówek spece od marketingu podkreślali jej swojskość. - Kropla Beskidu to naturalna woda źródlana, czerpana ze źródeł Beskidu Sądeckiego, jednego z najczystszych ekologicznie źródeł Polski - zachwalali.

To był strzał w dziesiątkę. W ciągu kilku miesięcy całkowicie nieznany produkt zdobył 8 proc. rynku. Kropla wskoczyła do trójki najlepiej sprzedających się wód w Polsce, zaraz po Żywcu Zdroju i Nałęczowiance.

Tymczasem niewiele osób wie, że jej producentem jest... Coca-Cola. Dlaczego międzynarodowy gigant - znany na świecie z wody Bonaqua, zdecydował się na stworzenie specjalnego produktu na nasz rynek?

Powód był prosty. Na polskości wyrobu można nieźle zarobić, a Coca-Cola postanowiła wykorzystać okazję.

- Z badań rynku, jakie przeprowadziliśmy, wynikało, że klienci chętnie sięgają po wody z polskich gór - tłumaczy Iwona Sarachaman z Coca-Coli.

Czy to oznacza, że rodacy na tyle lubią rodzime produkty, że wybierają je również portfelem?

I tak, i nie.

Kupując polskie, dajesz pracę

Jak pokazują wyniki akcji krakowskiej fundacji Dajesz Pracę PL, etykieta "polskie" działa na klientów jak magnes.

Fundacja w październiku zorganizowała w hipermarketach Tesco tzw. dni produktu polskiego. W ramach akcji niektóre wyroby były oznaczone plakietką "kupując polskie produkty, dajesz pracę". Efekt?

Z wstępnych danych, które zdobyła "Gazeta", wynika, że sprzedawały się one średnio o prawie 100 proc. lepiej niż w poprzednich miesiącach! Np. sprzedaż kosmetyków pomorskiej firmy Oceanic wzrosła średnio o 102 proc., michałków produkowanych przez Wawel - o 144 proc., a frankfurterek z logo Morliny - aż o 150 proc.

To już druga edycja akcji Dajesz Pracę - w poprzedniej, która odbyła się wiosną br., sprzedaż średnio skoczyła o 45 proc. Wtedy rekordzistką była woda Kryniczanka, która zanotowała wzrost o 210 proc.

Jednak z drugiej strony Polacy zapytani niedawno przez ankieterów TNS OBOP, czy przy podejmowaniu decyzji o zakupie zwracają uwagę na to, czy towar jest zrobiony w kraju, odpowiadają, że nie ma to znaczenia.

Ba, liczba zwolenników polskości wyrobu systematycznie spada. O ile dwa lata temu interesowało to niemal 30 proc. osób, to dziś niewiele ponad 15.

Lubimy polskie czy nie?

Skąd rozdźwięk między badaniami a wynikami akcji? Według specjalistów bierze się on z kilku powodów.

Po pierwsze, ludzie mają w głowach mętlik, które produkty są krajowe, a które nie.

Dominika Maison, ekspert w zakresie psychologii konsumenta, przypomina np., jak swego czasu grupa gospodyń domowych zarzekała się, że je jogurty tylko polskich firm. - Gdy zapytałam, jakich konkretnie, w odpowiedzi usłyszałam: Danone - uśmiecha się psycholog.

Takich dylematów jak w przypadku francuskiego Danona, który powstaje w polskich fabrykach z rodzimego mleka, jest zresztą więcej.

W 2002 roku kontrolę nad Kompanią Piwowarską, producentem piwa Tyskie, przejął SABMiller - drugi co do wielkości producent piwa na świecie.

Dziś gigant usiłuje markę lokalną, jaką jest Tyskie, przekształcić w globalną.

Czy jest to jednak ciągle polski produkt? Jakub Marczyński z Dajesz Pracę uważa, że tak. - Tak, podobnie jak Danone i każdy wyrób, który powstał w Polsce, a przy jego produkcji pracę znaleźli rodacy - argumentuje.

Po drugie, OBOP zadał jedynie ogólne pytanie, na co klient zwraca uwagę, robiąc zakupy.

- Gdyby je uszczegółowić i zapytać, co ma wpływ na kupowanie mleka, sera czy warzyw, liczba wskazań świadczących o zainteresowaniu tym, czy produkt został zrobiony w kraju, byłaby dużo większa - twierdzi Aleksander Krzyżowski ze stowarzyszenia ProMarka.

Jego zdaniem zadziałałby tu tzw. efekt pochodzenia produktu. Jeśli człowiek słyszy, że perfumy są francuskie, to od razu myśli, że one są lepsze niż niemieckie. Mimo że zapach może być identyczny. Daje im wtedy większy kredyt zaufania. A krajowa żywność wśród rodaków cieszy się niezwykle dobrą opinią.

Działa to również w drugą stronę. Są na rynku produkty, w przypadku których "znaczenie swojskości" byłoby - według Krzyżowskiego - jeszcze mniejsze. Tak jest z odzieżą, którą rodzimi producenci celowo oznaczają obco brzmiącymi nazwami, aby sprawić wrażenie, że pochodzi z innego kraju.

Gdy możesz wybrać, kupujesz:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.