Będą ograniczenia w otwieraniu hipermarketów?

PiS chce ustawy ograniczającej otwieranie hipermarketów. Dlaczego? Z troski o drobnych polskich przedsiębiorców

Polityczną bombę w hipermarkety jako pierwsza rzuciła w sobotę nowa minister finansów Teresa Lubińska. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "Financial Times" wystrzeliła: duże sklepy - jak Tesco - nie są mile widziane w Polsce. Powód? Jej zdaniem kraj potrzebuje ukierunkowania na tworzenie miejsc pracy przy produkcji. A duże sieci zapewniają posady wymagające stosunkowo małych umiejętności.

W poniedziałek Lubińską poparł premier Marcinkiewicz. - Są inwestycje prowadzące do wzrostu gospodarczego, a hipermarkety do nich nie należą - stwierdził stanowczo.

Daliśmy 40 mld

Przedstawiciele wielkich sieci zdębieli. - Wypowiedź pani minister wynika z niedoinformowania - ripostuje Andrzej Maria Faliński, sekretarz generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD) zrzeszającej duże sklepy.

POHiD na dniach wyśle Lubińskiej informacje na temat ekonomicznego wpływu całej branży na gospodarkę. Faliński jest optymistą: - Ponieważ pani minister jest profesorem ekonomii, myślę, że po ich przeczytaniu zmieni zdanie.

Te twarde ekonomiczne dane to przede wszystkim 40 mld zł, które hiper- i supermarkety zainwestowały do tej pory w kraju, oraz 160 tys. miejsc pracy w wielkich sklepach. Do tego dochodzi ok. 350 tys. przedsiębiorców, którzy żyją głównie z produkcji dla sieci. - A średnia pensja w hiper- i supermarkecie jest o 20 proc. wyższa niż w tradycyjnym handlu - twierdzi POHiD.

Na hipermarketach korzysta też budżet państwa.

- Nie jest prawdą, jak twierdzą przeciwnicy hipermarketów, że sieci są zwolnione z płacenia podatków - zapewnia Faliński. Tak było jego zdaniem do 1993 roku. Dziś wielkie sklepy mogą co najwyżej nie płacić lokalnego podatku od nieruchomości. Za to co roku odprowadzają do budżetu ok. 6 mld zł samego VAT.

Cześć hipermarketów (POHiD nie ma danych, jak duża) płaci też podatek od osób prawnych - CIT. - Część, bo zyski z prowadzenia działalności gospodarczej przeznaczają od razu na otwieranie nowych sklepów - twierdzi Faliński.

Ograniczenia dla marketów

Wiele wskazuje, że argumenty hipermarketów trafią przynajmniej po części w próżnię.

PiS od dawna jest niechętny wielkim sieciom. Jeszcze w ubiegłej kadencji partia braci Kaczyńskich oraz Samoobrona zgłosiły projekty ustaw mających "ograniczyć nadmierne tempo powstawania obiektów wielkopowierzchniowych", czyli właśnie supermarketów.

Posłowie chcieli, aby wprowadzono ograniczenia w otwieraniu dużych sklepów - np. w mieście do 15 tys. mieszkańców nie byłoby sklepów większych niż 300 m kw. (spożywcze) bądź 600 m kw. (pozostałe). Supermarkety płaciłyby też większe podatki "od samego istnienia" - miesięczna opłata za sklep o powierzchni 3 tys. m kw. wynosiłaby według projektów 90 tys. zł.

Projekty wzbudziły sprzeciw prawników (m.in. Sejmowego Biura Studiów i Ekspertyz), którzy zarzucali im niezgodność z konstytucją.

Sejm nie zdążył ich jednak uchwalić, a przez wakacje sprawa rozeszła się po kościach. Dziś PiS do pomysłu powraca.

- Z troski o polskich przedsiębiorców chcemy ustawy ograniczającej otwieranie hipermarketów - powiedział "Gazecie" w poniedziałek poseł Artur Zawisza, ekspert PiS w dziedzinie handlu. Skąd ta troska? Tłumaczy, że drobni przedsiębiorcy zatrudniają o wiele więcej osób niż hipermarkety, a przez duże sieci wielu z nich upada.

W porównaniu z poprzednią ustawą PiS chce się jednak wycofać z części planów. - Nie będzie żadnych dodatkowych podatków dla hipermarketów - twierdzi Zawisza. - Kwestią do dyskusji jest też wprowadzenie ograniczeń w otwieraniu obiektów wielkopowierzchniowych w miastach o określonej wielkości.

Rządząca partia z całą pewnością chciałaby za to, aby decyzję o tym, czy otwierać hipermarket, podejmowała nie gmina i starostwo - jak to się dzieje teraz - tylko samorząd wojewódzki. Zgoda lub jej brak zapadałaby też po konsultacjach z organizacjami zrzeszającymi przedsiębiorców i konsumentów.

Kiedy projekt ustawy zostanie zgłoszony? Nie wiadomo. Klub Parlamentarny PiS czeka na inicjatywę rządu.

Taki projekt - sądząc z wypowiedzi polityków LPR oraz Samoobrony, którzy wielokrotnie potępiali handel hipermarketowy - mógłby liczyć na poparcie także tych partii.

Sieci chcą rozmawiać

POHiD o ustawie chce rozmawiać. - Deklaracje posła Zawiszy o rezygnacji z części planowanych ograniczeń dla nowoczesnego handlu otwierają drogę do dialogu - zapewnia Faliński.

Wielkie sieci sojusznika do dyskusji z rządem i parlamentem znajdą prawdopodobnie w Unii Europejskiej.

Polską awanturą wokół wielkich sieci handlowych zainteresowała się bowiem Komisja Europejska. - Zarówno małe sklepy, jak i hipermarkety powinny mieć na rynku takie same prawa i być tak samo traktowane - przestrzegł rzecznik komisarza ds. rynku i usług Oliver Drewes w rozmowie z PAP.