Kto kontroluje udziały Ery?

Elektrim zaprzeczył zarzutom francuskiego Vivendi, by złamał przepisy giełdowe, przenosząc w tajemnicy udziały PTC. Przyznał jednak, że nie jest już bezpośrednim właścicielem 48 proc. operatora Ery. Sprawę bada KPWiG

Elektrim zaprzeczył zarzutom francuskiego Vivendi , by złamał przepisy giełdowe, przenosząc w tajemnicy udziały PTC. Przyznał jednak, że nie jest już bezpośrednim właścicielem 48 proc. operatora komórkowej Ery. Sprawę bada KPWiG

O udziały w PTC Vivendi i Elektrim toczą wojnę od blisko roku. ET, spółka kontrolowana przez Vivendi, zarzuciła Elektrimowi próbę wyprowadzenia spornych udziałów PTC do Mega Investments, "spółki-wydmuszki". Francuzi uważają, że Elektrim złamał przy okazji przepisy giełdowe, bowiem nie poinformował o tej transakcji ani inwestorów giełdowych, ani Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.

Według Vivendi Elektrim nie tylko w tajemnicy przeniósł udziały operatora Ery, ale też zastawił wszystkie udziały Mega Investments na rzecz kontrolowanej przez Zygmunta Solorza spółki PAI Media. Vivendi obawia się, że ten ruch może ułatwić Solorzowi, który jest też głównym udziałowcem Elektrimu, przejęcie bezpośredniej kontroli nad udziałami w PTC.

Zarząd Elektrimu nie przyznaje się do winy. Poinformował w komunikacie, że nie naruszył obowiązków informacyjnych, ponieważ "wystąpił do KPWiG o opóźnienie w przekazaniu informacji poufnej". Sama transakcja według Elektrimu też nie powinna budzić podejrzeń. Ustanowienie zastawu na udziałach Mega Investments miało umożliwić Elektrimowi wywiązanie się z zobowiązań wobec skarbu państwa - chodzi o 90 mln euro pożyczki w PAI Media na dokończenie energetycznej inwestycji Pątnów II.

Elektrim w swoim komunikacie zarzucił też Francuzom, że "poprzez bezprawne działania zmierzają do wyłudzenia udziałów w PTC, grożąc upadłością Elektrimu".

Co na to KPWiG? Jej rzecznik przyznaje, że w sprawie Elektrimu Komisja prowadzi już postępowanie. - Transakcja z Mega Investments to kolejny wątek, którym się zajmiemy - mówi Dajnowicz, odmawiając dalszych komentarzy.

Bój o 100 tys. euro dziennie

Po transakcji z Mega Investments warszawski holding jest już tylko pośrednim właścicielem 48 proc. udziałów w PTC. Działania te mają zabezpieczyć Elektrim przed roszczeniami Vivendi, ale także mogą poważnie utrudnić wierzycielom wyegzekwowanie długu w wysokości 470 mln euro. Czas jego spłaty mija 15 grudnia, ale nie wiadomo, skąd Elektrim weźmie na ten cel pieniądze, skoro w wyniku konfliktu w PTC nie może sprzedać komórkowych aktywów. A te stanowią zdecydowaną większość jego majątku.

Tymczasem wierzyciele, którzy mają w ręku wyrok brytyjskiego sądu, iż Elektrim nie wywiązał się z warunków spłaty długu, nie poprzestaną na żądaniu zwrotu długu. W płatnym ogłoszeniu opublikowanym w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" podsumowali go na 474,4 mln euro oraz wyliczyli, że każdy dzień zwłoki oznacza wzrost zadłużenia o prawie 100 tys. euro. Dodali, że kwota ta nie obejmuje "płatności końcowej" stanowiącej 25 proc. wartości majątku Elektrimu po spłacie długów.

Na jakiej podstawie wierzyciele domagają się od Elektrimu dodatkowych pieniędzy? - W zawartej w 2002 roku ugodzie wierzyciele zgodzili się m.in. na obniżenie oprocentowania i opóźnienie spłaty długów o trzy lata, ale w zamian wynegocjowali "płatność końcową" - tłumaczy Kamila Górecka, rzeczniczka wierzycieli Elektrimu. Jej zdaniem Elektrim po oddaniu pieniędzy będzie musiał jeszcze raz oszacować swój majątek, a jeśli okaże się on wyższy od 160 mln euro, spółka będzie musiała wypłacić wierzycielom co czwartą złotówkę od nadwyżki (byłoby to ponad 100 mln zł). Elektrim tych wyliczeń nie uznaje i odwołał się od londyńskiego sądu.

Czy Era się (ro)zwija?

Konflikt pomiędzy Elektrimem, Vivendi i wierzycielami jest daleki od rozwiązania, a operator Ery wciąż ma dwa zarządy. Kontrolujący od marca spółkę i popierany przez Elektrim zarząd Tadeusza Kubiaka poinformował w poniedziałek o jej świetnych wynikach finansowych. Firma zarobiła w I półroczu na czysto 623,9 mln zł, a obecnie zysk netto sięga już miliarda złotych. Spłaciła też całkowicie zadłużenie, które jeszcze na początku roku wynosiło 1,46 mld zł.

Poprzedni zarząd związany z Vivendi twierdzi, że wojna o Erę już odbija się na jej wynikach. "W pierwszym półroczu 2005 pod rządami nielegalnego zarządu, dynamika ekspansji firmy dramatycznie spadła [przychody wzrosły o 8,2 proc., do 3,27 mld zł - red.]. Dziś PTC rozwija się niemal dwa razy wolniej od konkurentów" - czytamy w komunikacie "starego" zarządu, który ukazał się zaraz po "nowym". Zarzucono w nim adwersarzom kierowanie się polityką maksymalnego oddłużenia firmy kosztem inwestycji w pozyskiwanie nowych klientów oraz w nową technologię UMTS.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.