Patenty: imperium kontratakuje

Za wcześnie odtrąbiono zwycięstwo w unijnym sporze o patenty. Choć eurodeputowani mieli walczyć o cofnięcie dyrektywy do pierwszego czytania, sprawa utknęła w biurokratycznym labiryncie.

Komisja prawna Parlamentu Europejskiego opowiedziała się w zeszłym tygodniu za apelem do Komisji Europejskiej, by ta sporną dyrektywę przesłała jeszcze raz do pierwszego czytania. Sęk w tym, że zadziałała unijna biurokracja. - Przewodniczący parlamentu Josep Borrell nie przekazał wniosku eurodeputowanych do Komisji Europejskiej. Nim to zrobi, zgodnie z procedurą musi się skonsultować z szefami poszczególnych bloków politycznych, a to nie nastąpiło w ubiegłym tygodniu - poinformował "Gazetę" Gonçalo Macedo z biura prasowego Parlamentu Europejskiego. Kiedy nastąpi? Z oficjalnego kalendarza PE wynika, że następne spotkanie szefów partii odbędzie się 17 lutego.

Do tego czasu inicjatywa europarlamentarzystów pozostaje zawieszona w próżni.

Tymczasem wielkimi krokami zbliża się Rada Ministrów UE, która odbędzie się... 17 lutego! Możliwe jest, że unijni ministrowie finansów i gospodarki przyjmą wtedy bez dyskusji obecny, kontrowersyjny tekst dyrektywy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że tym razem polski rząd nie sparaliżuje prac Rady Ministrów UE (byłby to czwarty raz), chyba że oficjalnie dołączą do niego sojusznicy, np. przedstawiciele Danii. Do chwili zamknięta tego wydania "Gazety" nie udało się nam skontaktować z wiceministrem nauki Włodzimierzem Marcińskim, który koordynuje rządowe stanowisko w sprawie dyrektywy.

Jeśli Rada Ministrów UE przyjęłaby dyrektywę, musiałaby ona trafić do drugiego czytania w Parlamencie Europejskim. Do ewentualnych zmian tekstu potrzeba wtedy trudnej do zorganizowania kwalifikowanej większości eurodeputowanych.

Zaniepokojony sytuacją jest Jerzy Buzek, były premier i eurodeputowany z ramienia PO. - To niedobra wiadomość. Będę w tej sprawie interweniował - powiedział nam.

Tymczasem lobbing wokół dyrektywy nie ustaje. Za jej przyjęciem - nawet w tak kontrowersyjnej postaci - opowiedziała się Computing Technology Industry Association (CompTIA), pozarządowa organizacja zrzeszająca ponad 20 tys. firm informatycznych i technologicznych w 102 krajach. Jej przedstawiciele przekonują, że przyjęcie dyrektywy nie jest niebezpieczne dla małych i średnich przedsiębiorstw, nie jest też groźne dla twórców programów open source (a takie są główne obawy polskich ekspertów). - Samo oprogramowanie nie podlega patentowaniu, dyrektywa dotyczy jedynie "wynalazków", którą są wdrażane za pomocą komputera. W Stanach Zjednoczonych, gdzie prawo patentowe jest dużo bardziej ostre, ruch open source istnieje. Na pewno nie zginie też w Europie z powodu tej dyrektywy - powiedział "Gazecie" Sergiej Koperdak z CompTIA. - Z punktu widzenia gospodarki, lepiej mieć jeden system patentowy - dodaje Koperdak.

Znacznie mocniej zabrzmiał głos założyciela Microsoftu Billa Gatesa, który w ubiegłym tygodniu gościł w Brukseli. Podczas spotkania z członkami Parlamentu Europejskiego - relacjonuje tygodnik "European Voice" - Gates w ostrych słowach ostrzegł eurodeputowanych, że to unijne firmy komputerowe stracą najwięcej, jeżeli Komisja na prośbę Parlamentu wycofa dyrektywę. Co więcej, Microsoft ograniczy wtedy inwestycje w europejskie centra badawcze.

Gates przewrotnie zauważył też, że jeśli dyrektywy nie będzie, to i tak jego firma na tym zyska - mniejsza będzie bowiem konkurencja ze strony niemieckiego SAP czy fińskiej Nokii.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.