Przymiarki do fuzji w grach komputerowych

Kto przejmie trzeciego co do wielkości europejskiego producenta gier komputerowych? Amerykański gigant czy słabsza spółka, ale za to również pochodząca z Francji?

Francuski Ubisoft znany m.in. z serii gier pod patronatem słynnego pisarza Toma Clancy'ego podrożał wczoraj na paryskiej giełdzie o blisko 10 proc. Wszystko za sprawą nieoficjalnej informacji francuskiego dziennika "L'Agefi" o wstępnych rozmowach na temat fuzji z działem gier francuskiego koncernu Vivendi (należy do niego m.in. studio Blizzard Entertainment wydające m.in. popularną serię gier strategicznych "Warcraft").

To kolejny chętny na Ubisoft, bowiem przed świętami blisko 20 proc. tej spółki przejął amerykański koncern Electronics Arts (EA), prawdziwy gigant znany m.in. z takich gier, jak: "Need for Speed", "SimCity" czy "FIFA". Natychmiast zaczęto spekulować, że EA chce przejąć Ubisoft w całości.

Zdaniem analityków Ubisoft to łakomy kąsek zarówno dla EA, jak i Vivendi. W roku fiskalnym 2003-04 sprzedaż jego produktów przekroczyła 500 mln euro. Spółka wydała już ponad tysiąc gier, a jej rynkową wartość szacuje się na blisko 375 mln euro.

Gdyby Ubisoft dostał się Amerykanom, wzmocniliby oni swoją pozycję w Europie. Gdyby jednak połączył się z Vivendi Universal Games, powstałby największy producent gier w Europie z łączną sprzedażą na poziomie ponad 1 mld euro rocznie. Zdaniem analityków taki ruch pobłogosławiłby francuski rząd (bo połączyłyby się dwie firmy z Francji). Vivendi mogłoby za to postawić na nogi swój kulejący dział gier. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2004 r. Vivendi Universal Games miało 185 mln euro straty operacyjnej przy sprzedaży na poziomie 211 mln euro.

Copyright © Agora SA