Chiny chcą od Rosji rurociągu z Syberii

Chiny zgodziły się na wejście Rosji do Światowej Organizacji Handlu. Rosja nie zdecydowała się jednak w zamian na budowę rurociągu z Syberii i dostawę do Chin dużych ilości ropy obiecanych jeszcze w 2001 r.

W czasie trwającej od czwartku wizyty prezydenta Władimira Putina w Pekinie Chiny podpisały zgodę na wejście Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Podpisano też umowę regulującą sporne od prawie pół wieku kwestie graniczne.

Pekin nie doczekał się jednak od Rosji decyzji w sprawie budowy rurociągu z Syberii. Gwałtowny rozwój chińskiej gospodarki zwiększył zapotrzebowanie Państwa Środka na ropę naftową. Chiny stały się już drugim po USA importerem ropy na świecie. Większość dostaw pochodzi z niestabilnego politycznie Bliskiego Wschodu. Nic dziwnego, że Chiny chciałyby zróżnicować źródła dostaw ropy. Tym bardziej, że w pobliżu, na Syberii, są wielkie złoża.

Już w 2001 r. Moskwa obiecała Chinom dostawy 30 mln ton ropy rocznie. Jednak dotąd Rosja nie spełniła tej obietnicy i nie zgodziła się na budowę rurociągu do Chin. We wrześniu premier Chin Wen Jiabao w czasie wizyty w Moskwie obiecywał, że Chiny mogą zainwestować 12 mld dol. w rosyjską branżę energetyczną. I to nie przekonało Rosji. W Pekinie opory Moskwy budzą coraz większe rozdrażnienie.

- Uczyniliśmy gest w sprawach granicznych i w rewanżu oczekujemy przyjaznego gestu w sprawie dostaw ropy - stwierdził w piątek Hu Wenmin, przewodniczący z chińskiej strony Radzie Biznesu Rosja - Chiny.

Rurociąg z Syberii do chińskiego Daqing chciał zbudować rosyjski koncern naftowy Jukos. Umowa miała być podpisana już pod koniec 2002 r., by od 2005 r. ropa mogła popłynąć do Chin. Do porozumienia jednak nie doszło, a pół roku później Jukos znalazł się pod ostrzałem rosyjskich władz.

Moskwa zaczęła za to rozważać budowę alternatywnego rurociągu nad rosyjskie wybrzeże Pacyfiku na Dalekim Wschodzie. Ta alternatywna rura miałaby 4,1 tys. km, podczas gdy rura do Chin - 2,4 tys. km, co podwyższyłoby koszty eksploatacji. Szokująca jest też różnica w kosztach - rura do Chin kosztowałaby 5 mld dol., a nad Pacyfik - nawet 16 mld dol. Na dodatek rurę do Chin mieli sfinansować prywatni inwestorzy, a rura nad Pacyfik spadłaby na barki państwowych firm rosyjskich.

Dlaczego Rosja nie podjęła jeszcze decyzji? Putin wyznał to szczerze tuż przed wylotem do Pekinu. - Musimy się kierować interesami narodowymi. Przede wszystkim powinniśmy rozwinąć wschodnie terytoria Federacji Rosyjskiej. I w tym celu musimy zaplanować i podjąć znaczące projekty infrastrukturalne - mówił Putin.

Ponadto Rosja uważa, że rurociąg do Chin uzależniłby ją od tego właśnie dostawcy, podczas gdy rurociąg nad Pacyfik pozwoli na eksport do Japonii, innych państw Azji i USA.

Putin chciałby również pokierować chińskimi inwestycjami. Stwierdził, że powinny być w pierwszym rzędzie skierowane do branży wysokich technologii.

W przeciągającym się wyborze trasy dalekowschodniego rurociągu obserwatorzy dostrzegają grę polityczną prowadzoną przez Rosję z Chinami i Japonią - dwoma ważnymi, lecz konkurującymi ze sobą partnerami USA. (